Gen. Janicki tłumaczył, że 10 kwietnia 2010 r. tupolew był sprawdzany przed wylotem między godziną 3:00 a 5:00. – Sprawdzenia odbyły się od bramy wjazdowej na lotnisko wojskowe. Cała droga dojazdowa VIP, trap, samolot w środku, luk bagażowy i bagaże pasażerów. Sprawdzała to grupa funkcjonariuszy pirotechników z psem – przekonywał, dodając, że „jest na to stosowny dokument”.
Pytany, czy na pokładzie samolotu mogło dojść do wybuchu, były szef BOR stwierdził: – Wykluczam to. Nie było żadnego wybuchu, bo nie mogło być. Nie było żadnej bomby. Wszystko było sprawdzone. Funkcjonariusze stali na płycie lotniska i pilnowali, aby nikt nie powołany nie zbliżał się do statku powietrznego – mówił.
Czytaj też:
Audyt w BOR. Wizyta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu była źle zabezpieczona
„Prezydent wyglądał jakby spał”
Jak dodał, na miejsce katastrofy w Smoleńsku przyjechał razem z premierem Donaldem Tuskiem. Pytany, czy funkcjonariusze Biura byli obecni przy sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego, gen. Janicki przyznał, że nie pamięta. – Myślę, że nie – dodał.
Były szef BOR tłumaczył, że po powrocie do Polski zaproszono go do Pałacu Prezydenckiego i był obecny przy otwieraniu trumny Lecha Kaczyńskiego. – Do końca życia będę to pamiętał. Pan prezydent wyglądał jakby spał – powiedział Janicki.
Czytaj też:
Są wstępne wyniki sekcji zwłok Lecha Kaczyńskiego. "Wielonarządowe obrażenia ciała"