"To misja wpisana w zawody medyczne". Radziwiłł gorzko o mobilizacji lekarzy

"To misja wpisana w zawody medyczne". Radziwiłł gorzko o mobilizacji lekarzy

Dodano: 
Konstanty Radziwiłł
Konstanty Radziwiłł Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
– Kieruję personel medyczny do miejsc, w których zagrożone jest życie pacjentów. Często pomijany jest fakt, że nie podejmuję tych decyzji z własnej inicjatywy. Wnioski o oddelegowanie składają do mnie kierownicy placówek medycznych i opiekuńczych, często w dramatycznych okolicznościach – np. w nocy, kiedy dotychczasowy personel opuścił placówkę i nie ma już żadnej opieki nad pacjentami! – mówi portalowi DoRzeczy.pl wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł.

We wtorek w Polskim Radiu Jacek Sasin przyznał, że występują problemy w walce z koronawirusem. – Oczywiście występują problemy, tym problemem jest chociażby zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy. Niestety występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego – chcę to podkreślić wyraźnie, części – powiedział wicepremier.

Słowa Sasina wywołały oburzenie w środowisku lekarskim. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej domagał się natychmiastowych przeprosin. Wielu lekarzy stwierdziło, że poczuli się głęboko dotknięci i obrażeni. Tymczasem okazało się, że problem rzeczywiście istnieje.

Czytaj też:
Profesor mocno o postawie części swojego środowiska. "Sasin miał rację"

Wojewoda mazowiecki mówi nam, jak ten problem wygląda z jego perspektywy. – W związku z sytuacją epidemiologiczną i problemami kadrowymi, z jakimi zmagają się placówki medyczne i opiekuńcze w obliczu epidemii, w okresie od marca do września wydałem 235 decyzji kierując do podmiotów leczniczych, domów pomocy i zakładów opiekuńczo-leczniczych m.in.: neurologów, internistów, anestezjologów, pielęgniarki, pielęgniarzy i opiekunów. Liczba osób, które stawiły się do pracy to zaledwie 58 osób. Wszystkie decyzje w sprawach oddelegowania personelu podejmuję na podstawie obowiązujących przepisów prawa – wylicza.

Radziwiłł podkreśla, że lekarze są zobowiązani stawić się do pracy, ponieważ decyzje wydano na podstawie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (art. 47) i miały one rygor natychmiastowej wykonalności. – Trzeba podkreślić, że takie decyzje są przekazywane osobom aktywnym zawodowo. Jednak po jej wręczeniu okazuje się, że część oddelegowanych natychmiast przedstawia zwolnienia lekarskie. Tam, gdzie okazało się, że skierowana osoba jest ustawowo wyłączona z obowiązku wykonania decyzji – były one natychmiast uchylane – tłumaczy.

"Miałem tylko trzy, może cztery zgłoszenia"

Jednocześnie były minister zdrowia zaznacza, że o tym, gdzie deleguje pracowników, decydują wnioski dyrektorów szpitali i placówek medycznych. – Kieruję personel medyczny do miejsc, w których zagrożone jest życie pacjentów. Często pomijany jest fakt, że nie podejmuję tych decyzji z własnej inicjatywy. Wnioski o oddelegowanie składają do mnie kierownicy placówek medycznych i opiekuńczych, często w dramatycznych okolicznościach – np. w nocy, kiedy dotychczasowy personel opuścił placówkę i nie ma już żadnej opieki nad pacjentami! Nie ma już kto podać im lekarstwa, czy szklankę wody, nie mówiąc o bardziej skomplikowanych procedurach medycznych – mówi.

Tymczasem ochotników do pracy w placówkach medycznych jest jak na lekarstwo. – Znajdujemy się w sytuacji nadzwyczajnej, a ratowanie zdrowia w różnych okolicznościach to misja wpisana w zawody medyczne. Już w kwietniu zwracałem się do organizacji lekarskich i pielęgniarskich z prośbą, aby pomogły mi wskazać osoby, które mógłbym kierować jako ochotników do pracy. Dzięki temu uniknęlibyśmy sytuacji, że decyzję otrzymują osoby, które ustawowo są z niej wykluczone. Niestety od początku trwania pandemii miałem tylko trzy, może cztery takie zgłoszenia – stwierdził.

Radziwiłł: Mam nadzieję, że tym razem odzew będzie większy

Mimo wszystko wojewoda mazowiecki wystosował kolejny apel o to, aby medycy pomogli w pogarszającej się sytuacji epidemicznej. – Teraz ponownie poprosiłem przedstawicieli izb lekarskich i pielęgniarskich z terenu Mazowsza o wsparcie i zachęcenie lekarzy do podejmowania dobrowolnie pracy na rzecz pacjentów z COVID-19. Nie ma podstaw do obaw, które zapewne występowały, kiedy epidemia była dla nas czymś zupełnie nowym. W tej chwili każda placówka ma pod dostatkiem środków ochrony osobistej oraz procedury są już znacznie bardziej dopracowane. Dodam też, że prawo gwarantuje 150 proc. wynagrodzenia na stanowisku, którego dotyczy oddelegowanie i nie mniej niż dotychczasowe wynagrodzenie. Mam nadzieję, że tym razem odzew będzie większy, gdyż w związku z dużą liczbą zakażeń pacjenci potrzebują więcej opieki medycznej – podsumowuje.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także