„Nie było i nie będzie w harcerstwie lustracji, zaglądania do sumień, do teczek"
  • Anna M. PiotrowskaAutor:Anna M. Piotrowska

„Nie było i nie będzie w harcerstwie lustracji, zaglądania do sumień, do teczek"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przewodniczący ZHP hm. Stefan Mirowski. Strączno, 27.08.1993 r.
Przewodniczący ZHP hm. Stefan Mirowski. Strączno, 27.08.1993 r.Źródło:PAP / Janusz Mazur
HARCERSKIM SZLAKIEM | Nie było i nie będzie w harcerstwie lustracji, zaglądania do sumień, do teczek, nie będzie upokarzającego powtarzania Przyrzeczenia – mówił Stefan Mirowski, gdy na początku lat 90. stanął na czele Związku Harcerstwa Polskiego.

Harcerz do ostatniego dnia – tak najkrócej opisać można Stefana Mirowskiego. Urodzony 14 marca 1920 roku w Warszawie od najmłodszych lat związany był z 21 Warszawską Drużyną Harcerzy im. gen. Ignacego Prądzyńskiego. W okresie okupacji pełnił służbę w Szarych Szeregach i jak wielu swoich rówieśników działał w organizacji Małego Sabotażu „Wawer”, w której był komendantem okręgu „Południe”. To na jego ręce Przyrzeczenie Szarych Szeregów składali bohaterowie kultowej książki Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec”. W 1942 roku zainicjował powstanie „Zawiszaków”, a następnie został komendantem Zawiszy w Warszawie. W Powstaniu Warszawskim był komendantem bloku „Prochownia” w Obwodzie AK „Ochota”. Po zajęciu dzielnicy wywieziony został do Pruszkowa. Stamtąd planowano go wywieźć do Oświęcimia, jednak uciekł z transportu i działał jako Członek Kwatery Głównej w Krakowie i wizytator Chorągwi Warszawskiej. Po wojnie kontynuował pracę instruktorską, jednak z oczywistych względów trwała ona jedynie do roku 1949, kiedy usunął się jako element obcy ideowo. Jak tylko nadarzyła się okazja – powrócił. Razem z wieloma przedwojennymi instruktorami rozpoczął pracę po Zjeździe Łódzkim. Wytrwał do roku 1958.

Okazało się jednak, że najtrudniejszy czas dla harcerstwa  miał dopiero nadejść, a Mirowski miał w nim odegrać równie niełatwą rolę. ZHP po latach politycznej ingerencji, niemal rozsadzała od środka potrzeba zmian, odnowy, powrotu do tradycyjnych harcerskich wartości. Młodzież skupiona w Związku pod koniec lat 80. musiała dokonać wyboru w jaki sposób tej przemiany dokonać. Mirowski, który początkowo stał  raczej z boku i życzliwie obserwował rozwój sytuacji, zawsze uważał, że siła harcerstwa tkwi w jego jedności. Z czasem jednak sprawy zaczęły iść w zupełnie innym kierunku - część z instruktorów nie widziała możliwości dalszej pracy w ZHP. Uważali, że nie da się zapomnieć o tym, jak przez lata organizacja wykorzystywana była jako narzędzie do wychowywania „dla socjalizmu”, jak była „przedszkolem PZPR”. Twierdzili, że nie da się współpracować z tymi, którzy w tym procederze pomagali wypaczając harcerskie ideały.  Wraz z powstaniem ZHR i ZHP-1918, krytyka ZHP wezbrała na sile. Wtedy Mirowski przestał być jedynie obserwatorem i razem z grupą przyjaciół z Szarych Szeregów występował w obronie Związku. Razem przekonywali, że choć konieczne są reformy, to właśnie w nim jest przyszłość harcerstwa. Mirowski przez cały ten okres bardzo jasno i stanowczo artykułował swój pogląd. Twierdził, że „wielką syntezą idei skautowej jest piękne, braterskie różnienie się poglądami w jednej organizacji, stającej się w ten sposób pluralistyczną szkołą prawdziwej demokracji”.

Kto wesprze „czerwone harcerstwo”?

Związek Harcerstwa Polskiego na swojej niełatwej drodze do odzyskania dobrego imienia podjął decyzję o przywróceniu funkcji Przewodniczącego. Personalna odpowiedz na tę decyzję była kluczowa z punktu widzenia wiarygodności przeprowadzanych zmian. „Byliśmy przekonani, że powinien ją sprawować ktoś, obdarzony bezdyskusyjnym autorytetem, silnie związany z etosem harcerstwa przedwojennego i Szarych Szeregów” – pisze w „Grze o harcerstwo” hm. Ryszard Pacławski. Jak dodaje, w czasach, kiedy kwestionowano prawo ZHP do harcerskiej tradycji, a nawet do nazwy, w czasach kiedy jego członkowie doznawali wielu upokorzeń – nieoceniona byłaby osoba, która pomogłaby odzyskać poczucie godności, była łącznikiem między reformami a historią i tradycją harcerską. Wybór padł na Stefana Mirowskiego.

On sam miał jednak wątpliwości, czy powinien ubiegać się o tę funkcję: nie był już młody – nie wiedział czy podoła. Również poważna choroba żony nie sprzyjała podjęciu zobowiązania. Ale to nie wszystko. Mirowski uważał, że są lepsi od niego kandydaci na tę funkcję. Mówił: "Zawsze byłem dwa kroki za Stachem (Stanisław Broniewski - red.), to on powinien być Przewodniczącym ZHP, no i przyjaźnię się od zawsze z Tomaszem Strzemboszem - przewodniczącym ZHR" . Ci dwaj, wybrali jednak zupełnie inne drogi… Ostatecznie zgodził się kandydować. Był jednak warunek: „jeżeli razem z Hanką” (Anna Zawadzka). Pojawiła się jeszcze jedna sytuacja, która mogła zaważyć na decyzji. Kiedy podczas debaty na temat przywróceniem tradycyjnej formuły Przyrzeczenia Harcerskiego spotkał się ze sprzeciwem kilku delegatów, wstał i twardo powiedział, że jeśli nie zostanie ona przywrócona, nie będzie kandydował.

6 grudnia 1990 roku Stefan Mirowski został wybrany Przewodniczącym ZHP. Anna Zawadzka została jego zastępcą. „Kiedy ogłoszono wyniki, obserwowałam druha Stefana, najpierw było to wzruszenie: "Chcieli mnie, prawie jednogłośnie", zaraz potem lęk: "Czy nie zawiodę zaufania, tak niewiele czasu mogę poświęcić, och, gdyby tylko Renia była zdrowa" i wreszcie duma i odpowiedzialność – tak Wanda Czarnota, obecna na Zjeździe w Bydgoszczy relacjonowała moment wyboru. Jak dodała, w momencie wręczania sznurów, uczestnikom Zjazdu towarzyszyło uczucie katharsis. „Wiedzieliśmy, że Stefan i Hanka pójdą teraz na pierwszy ogień walki o Związek, ale byliśmy spokojni o jej wynik, bo oni zwycięstwo mieli zapisane w swych życiorysach. Oni zaufali nam, dając swe nazwiska i swoje doświadczenie, my zaufaliśmy im, oddając Związek jeszcze raz w ich ręce” – wspominała.

„Wykorzystywani przez komuchów”

Mirowski zdawał sobie sprawę, jakim echem w środowiskach nieprzychylnych ZHP odbije się informacja, że on i Zawadzka stanęli na czele Związku. W jednym z listów, jakie udało mi się odnaleźć w Muzeum Harcerstwa pisał, że Stowarzyszenie Szarych Szeregów, na czele którego stał wówczas Stanisław Broniewski, wydawało „Wiadomości” i anonimowe ulotki rozpowszechniające pogląd, że wymieniona powyżej dwójka to naiwni, szargający dobre imię zdobyte w przeszłości, nieświadomi i zagubieni instruktorzy, wykorzystywani przez „komuchów” do firmowania ich niecnych celów. Co znaczące, list ten adresowany był właśnie do Broniewskiego.

Tymczasem dh Stefan naprawdę dostrzegał przemiany zachodzące w Związku, o czym mówił z przekonaniem cztery miesiące po Zjeździe w Bydgoszczy: „Związek stał się suwerenny. Żadne siły zewnętrzne, polityczne, administracyjne i społeczne nie decydują i zgodnie z prawem nie mogą decydować o jego ideologii, metodach działania i programie”.

„Nie będzie zaglądania do sumień i teczek”

Ciągle powracającym tematem była przeszłość organizacji i Mirowski jako Przewodniczący niejednokrotnie musiał się z nim zmierzać. Dla niego temat był jednak niesłychanie prosty: żadnej lustracji nie będzie. Swój pogląd obszernie wyjaśnił w jednej z gawęd pisanych na zamówienie miesięcznika „Czuwaj”: „Polska do niedawna była krajem komunistycznym z całkowicie upaństwowionymi środkami produkcji i scentralizowaną gospodarką planową. Jakie było harcerstwo w komunistycznym państwie? Na pewno miało komunistyczne władze; innych mieć nie mogło” – zaczął Mirowski. Jak tłumaczył, wiązało się to z faktem, że po władzę w harcerstwie sięgnęło wielu ludzi, którzy w innych okolicznościach nigdy by jej nie uzyskali. „Ale też bardzo wielu instruktorów uwierzyło, że przez partyjną przynależność będą mogli coś dobrego zrobić, a niektórym się to nawet udawało” – zauważył. Przewodniczący ZHP pisał o wysiłku instruktorów, którzy wrócili do pracy w 1956, o osiągnięciach tego okresu. Wspomniał także związane z minionym systemem osoby, które pojawiły się w ZHP: tych którzy odeszli i tych, którzy są w nim do dziś:.„Byli instruktorzy przysyłani z KC PZPR, którzy próbowali indoktrynować młodzież, ale – jak pisze dalej – było jednak też wielu „czerwonych”, którzy nie przeszkadzali harcerstwu […] Byli tacy, którzy sami zrozumieli, że muszą odejść, że tworzenie warunków do wychowania świadomego obywatela demokratycznego państwa przerasta ich możliwości. Byli tacy, którzy odważnie i z ulgą oddali czerwone legitymacje, pozbyli się własnej skorupki, aby dalej działać” – wymieniał. Pytał więc: „Czy naprawdę mamy ich potępić i odstręczać, czy zaufać i po bratersku przygarnąć?”. Mirowski pisał jeszcze o innych, o tych, którzy jak kameleony „przystosowywali się”. „Ci najgłośniej „dekomunizują”, ale robią to tymi samymi metodami, którymi przedtem komunizowali. Brońmy się przed taką dekomunizacją!” –  apelował.

W kolejnych zdaniach Mirowski dał jasno wyraz temu, co myśli o wszystkim, co kryje się pod szumnym hasłem dekomunizacji: „Nie było i nie będzie w harcerstwie lustracji, zaglądania do sumień, do teczek, nie będzie upokarzającego powtarzania Przyrzeczenia”. Ostro skrytykował tych, którzy opuścili ZHP i stali wówczas w pierwszym szeregu jego oskarżycieli: „Z żalem patrzymy na tych instruktorów, którzy zamiast Związkowi pomagać przeszkadzają, karmiąc młodzież nienawiścią do organizacji, z której sami wyrośli, zarzucając jej instruktorom zbrodnie popełnione przez władze bezpieczeństwa i agentów, wyrabiając Związkowi opinię znienawidzonego przez młodzież. I robią to ci, którzy na fali odnowy polskiego życia społecznego zdołali zwerbować zaledwie kilkanaście tysięcy młodzieży, świadomie nie informowanej o przemianach w ZHP, często więc trafiającej tam przypadkowo…”.

„Gramy o przyszłość młodzieży Polski i świata”

Największym marzeniem Mirowskiego, którego spełnienie świadczyć miało o dopełnieniu misji odnowy Związku, było ponowne przyjęcie do struktur międzynarodowych. Oto 17 stycznia 1996 roku zakończyło się korespondencyjne głosowanie decydujące o powrocie ZHP, po 50 latach formalnej nieobecności, do Światowej Organizacji Ruchu Skautowego. Związek przyjęto również do Światowego Stowarzyszenia Przewodniczek i Skautek. „Przy znanych powszechnie trudnościach, jakie ma Polska na drodze do UE, jest to może nieduży, ale ważny dla polskiej racji stanu krok. Może to znamienne, że pierwszy krok zrobiła polska młodzież harcerska. Przy naszej bardzo skomplikowanej historii ostatnich dziesięcioleci zostaliśmy uznani bez żadnych zastrzeżeń za organizację skautową” – pisał w czerwcu 1996 roku Mirowski. Ostatnie zdania tej gawędy, miesiąc później były już testamentem: „Skauting jest wielką grą uprawianą przez przyjaciół w służbie. Jest braterstwem służby. W tej grze zaczyna się niedługo mecz drugiego stulecia. Gramy o przyszłość młodzieży Polski i świata. Nie możemy przegrać”.

12 lipca 1996 roku na Światowej Konferencji Skautowej w Oslo Stefan Mirowski i Ryszard Pacławski odebrali certyfikat uznania członkostwa ZHP w WOSM. Dzień później Mirowski zmarł. Nagle. „U celu, który sobie wyznaczyliśmy wspólnie, w chwili największej radości straciłem, straciliśmy wszyscy Druha i Mistrza – wspominał hm. Ryszard Pacławski. O odchodzącym na swoją  wieczną wartę Stefanie Mirowskim mówił podczas pogrzebu ks. biskup Leszek Sławoj Głódź: "W nim wszystko stanowiło jedność. Był jak wyciosany z jednego pnia".

Taki był Stefan Mirowski, takie było jego harcerstwo.



Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także