Uczestnik Grudnia'70: To obraz pogardy, jaką kierowała się partyjno-wojskowa junta

Uczestnik Grudnia'70: To obraz pogardy, jaką kierowała się partyjno-wojskowa junta

Dodano: 
Grudzień 1970 w Gdyni: Ciało Zbyszka Godlewskiego niesione przez demonstrantów
Grudzień 1970 w Gdyni: Ciało Zbyszka Godlewskiego niesione przez demonstrantów Źródło:Wikimedia Commons / Edmund Pelpliński
To był obraz pogardy, jaką kierowała się partyjno-wojskowa junta, nie licząc się zupełnie z realnymi potrzebami i godnością człowieka. Według własnych uznań podejmowano decyzje, jak choćby ta o podwyżce cen artykułów żywnościowych, przez którą znaleźliśmy się na granicy egzystencji – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Jerzy Miotke, działacz społeczny, uczestnik wydarzeń Grudnia'70.

Jak w warunkach obostrzeń przebiegają tegoroczne uroczystości okrągłej, 50. rocznicy Grudnia’70?

Jerzy Miotke: W Gdyni rozpoczęliśmy pięknym koncertem połączonym z modlitewnym spotkaniem. Soliści scen operowych w akompaniamencie organów przygotowali ponadgodzinny spektakl w formie misterium. Wzięły w nim udział m.in. rodziny ofiar masakry sprzed 50 lat. Biorąc pod uwagę obostrzenia, uważam to przedsięwzięcie za bardzo udane i dające choć trochę ukojenia tym, którzy stracili wówczas swoich bliskich, odnieśli rany oraz znosili szykany ze strony komunistów. Dziś rano złożyliśmy kwiaty przed pomnikiem przy gdyńskiej stoczni. Na miejscu pojawił się też prezydent Andrzej Duda. Ze względów sanitarnych, uroczystość rozciągnęła się w czasie. Oddawaliśmy hołd poległym stoczniowcom podzieleni na grupy, aby nie gromadzić się zbyt tłumnie. Najważniejsze, że udało nam pokłonić się tym, którzy zrobili poważny krok ku wolnej Polsce, płacą za to niekiedy najwyższą cenę. Z kolei uroczysta Msza Święta została odprawiona w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. To w tej świątyni z inicjatywy ks. proboszcza Hilarego Jastaka, który już w pierwszych dniach po tragicznych wydarzeniach w 1970 roku odprawił Mszę w intencji ofiar. Ta tradycja była kontynuowana przez 50 lat. Na koniec przeszliśmy luźniejszym przemarszem przed budynek dawnej Miejskiej Rady Narodowej, czyli w miejsce, gdzie 17 grudnia 1970 roku co najmniej ośmiu mieszkańców Gdyni straciło życie. Tam odbył się apel poległych przy pomniku w kształcie krzyży oraz odsłonięcie tablicy upamiętniającej osoby katowane przez milicję.

Jak po 50 latach wspomina Pan 17 grudnia 1970 roku? Szedł Pan w pochodzie niosącym ciało Zbigniewa Godlewskiego.

To był obraz pogardy, jaką kierowała się partyjno-wojskowa junta, nie licząc się zupełnie z realnymi potrzebami i godnością człowieka. Według własnych uznań podejmowano decyzje, jak choćby ta o podwyżce cen artykułów żywnościowych, przez którą znaleźliśmy się na granicy egzystencji. Takie były relacje pomiędzy siłą nabywczą pieniądza, który zarabialiśmy, a możliwością nabycia produktów, których też nie było w nadmiarze. Po latach można dokonywać pewnych retrospekcji i porównań, ale przede wszystkim jesteśmy dziś wolnym krajem. Martwią mnie natomiast wydarzenia, które profanują świętość tamtych wydarzeń. Mam na myśli akcję ze „Strajk Kobiet” imitującą niesienie drzwi z ciałem Zbyszka Godlewskiego, nawiązującą wprost do kaźni i bestialstw, do których dochodziło 50 lat temu.

Co czuje Pan jako uczestnik tamtych zdarzeń i ofiara komunistycznych represji, widząc takie zachowanie?

Jest to skandaliczne i niedopuszczalne. Dziwię się, że do tej pory nie wyciągnięto konsekwencji prawnych. Moim zdaniem, jest to bardzo proste dla oceny według prawa karnego. To bezczeszczenie symboli, które budują naszą rzeczywistość. Nikt nie jest w stanie podważyć wartości dwóch tysięcy lat istnienia chrześcijańskiej kultury. Dziwię się, że takie wydarzenia pozostają bez echa. To zresztą nie jedyna taka sytuacja. Pamiętamy malowanie świątyń, próby wkraczania do kościołów i zakłócania obrzędów religijnych oraz wyśmiewanie prawd naszej wiary w imię absurdalnych roszczeń. Lewactwo ogarnia Europę i można było się spodziewać, że dotknie to także Polski. Powinniśmy się temu w sposób zdecydowany przeciwstawić. To dzieje się ze szkodą również dla autorów tych profanacji.

W uroczystościach rocznicowych zorganizowanych przez prezydent Gdańska wziął udział Lech Wałęsa, który stwierdził, że dziś należy walczyć „nie z systemem, a z ludźmi tworzącymi system”. Jak skomentuje te słowa?

Niech pan prezydent Wałęsa sam zreflektuje swoje życie i wreszcie przyzna się, że od lat 70-tych był tajnym współpracownikiem komunistycznych służb. Zostało to udowodnione i potwierdzone wyrokiem sądu. Dlatego powinien raczej w tym obszarze dokonywać oceny swojego postępowania, a tego typu wypowiedzi potwierdzają, że jest człowiekiem, który albo bardzo się pogubił, albo jest prowokowany przez tych, dla których Polska nie ma wartości.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także