Związkowcy pozostają w sporze z zarządem spółki Agora S.A. od kilkunastu tygodni. W grudniu władze spółki spotkały się ze związkowcami, aby omówić przedłużenie zasad działania zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, który z powodu pandemii działał w okrojonej formie.
Początkowo, jak relacjonuje Inicjatywa Pracownicza, władze spółki zaproponowały zawieszenie wpłat na fundusz. Jednakże 17 grudnia postanowiono zmienić propozycję dla pracowników firmy. Fundusz zamiast zostać zlikwidowany, miał być zmniejszony o połowę. Na tę i poprzednią propozycję nie chciały zgodzić się związki zawodowe.
"Jako pracownicy i pracownice »Gazety Wyborczej« nie możemy zgodzić się na taki krok. Przy skandalicznie niskich zarobkach, które są udziałem wielu z nas (zwłaszcza dziennikarzy spoza Warszawy) środki i usługi w ramach funduszu stanowią ważne uzupełnienie naszych domowych budżetów" – napisali członkowie Inicjatywy Pracowniczej dodając, że zarobki władz Agory są "nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do pensji szeregowych pracowników i uwłaczające z punktu widzenia solidarności społecznej, na którą kierownictwo »Gazety Wyborczej«, sztandarowego tytułu Agory, często się powołuje".
Z kolei członkowie "Solidarności" zaproponowali własne rozwiązanie sytuacji.
"Zaproponowaliśmy, że możemy to rozważyć pod warunkiem, że zarząd oszczędności poszuka także u siebie. Gdyby tylko zarząd obniżył sobie wynagrodzenia do poziomu np. prezesa Rady Ministrów (ok. 15 tysięcy miesięcznie), to przyniosłoby oszczędność podobnego rzędu" - napisano na Facebooku związku.
Zarząd Agory nie zgodził się na obniżenie sobie wynagrodzeń. W związku z tym fundusz socjalny będzie działał na dotychczasowych zasadach i w pełnym wymiarze finansowym.
Jak podaje Inicjatywa Pracownicza w 2019 roku wynagrodzenia czteroosobowego zarządu wyniosły łącznie 4,7 mln zł.
Czytaj też:
Cezary Gmyz składa świąteczne życzenia czytelnikom "Do Rzeczy"Czytaj też:
Węglarczyk przeprasza za kompromitujący tekst Onetu