Małopolska od poniedziałku będzie gotowa do przyjęcia pacjentów ze Słowacji

Małopolska od poniedziałku będzie gotowa do przyjęcia pacjentów ze Słowacji

Dodano: 
Walka z koronawirusem. Zdjęcie ilustracyjne
Walka z koronawirusem. Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Lech Muszyński
Szpitale na południu Małopolski są gotowe, aby od poniedziałku przyjąć 10 pacjentów z koronawirusem ze Słowacji.

Informację tę przekazał w piątek wojewoda Łukasz Kmita.


Wojewoda małopolski pytany był podczas piątkowego briefingu prasowego w Krakowie o ubiegłotygodniową deklaracją, według której Podhalański Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II w Nowym Targu jest gotów przyjąć pacjentów ze Słowacji szczególnie dotkniętej pandemią.

Do Małopolski przyjedzie 10 pacjentów ze Słowacji?

Łukasz Kmita wyjaśnił, że pacjenci nie trafią tylko do nowotarskiej placówki, ale leczeni będą także w innych szpitalach na południu województwa. – Dogrywane są właśnie kwestie związany z tym, ile osób zostanie rozlokowanych. (...) I mówimy tutaj o 10 pacjentach, którzy mieliby przyjechać do Małopolski – wyjaśnił.

Zdaniem wojewody, "ta liczba pokazuje, że jest to gest wielkiej empatii i solidarności, który pokazuje pewną jedność europejską". – Pamiętajmy o tym, że Słowacja zaapelowała do Komisji Europejskiej o pomoc; my jej chętnie udzielimy, oczywiście w takim zakresie, w jakim będzie to możliwe – zadeklarował Kmita.

Wojewoda wyjaśnił, że po rozmowie z dyrektorami poszczególnych placówek uznano, że przyjęcie planowanej liczby pacjentów "nie spowoduje perturbacji w szpitalach". – Jest to gest - myślę, że piękny, pokazujący, że jesteśmy gotowi także do tego, żeby dalej "bazę łóżkową" rozwijać, jeśli będzie taka potrzeba – wskazał Kmita. Jak dodał, podobne wsparcie dla sąsiadów zadeklarowało także Podkarpacie.

Więcej niż 10 pacjentów?

Zapytany o to, czy istnieje szansa na przyjęcie większej niż symboliczna liczby pacjentów, wojewoda wskazał, że stanowisko Małopolski w tej sprawie jest odpowiedzią na oczekiwania Słowaków.

– My odpowiadamy na oczekiwania strony słowackiej, a te kwestie koordynuje Ministerstwo Zdrowia, które przekazało nam informacje, że oczekiwaniem strony słowackiej jest (przyjęcie) 10 pacjentów intensywnej terapii – zadeklarował.

Jak dodał Kmita, osoby te trafią do szpitalu, w których sytuacja związana ze zapleczem "łóżek respiratorowych" i "łóżek intensywnego nadzoru, czyli OIOM-owych" jest dobra. Ponownie zapewnił, że celem nie jest obciążenie tylko jednego szpitala. – Nasza oferta pomocy zostanie przekazana do Ministerstwa Zdrowia. Ona dzisiaj jest finalizowana właśnie w takim stopniu, i w przyszłym tygodniu, w poniedziałek, bylibyśmy gotowość do przyjęcia tych osób – zadeklarował.

Jako istotną określił kwestię zapewnienia bezpieczeństwa przy transporcie chorych, ponieważ są oni w "cięższym stanie" i korzystają z respiratorów. – Sama procedura przekazania tych pacjentów musi odbywać się absolutnie bezpiecznie – podkreślił Kmita i dodał, że o to zadbać muszą obie strony.

"Wyciągnąć pomocną dłoń do sąsiadów"

Z kolei pełnomocnik wojewody ds. intensywnej terapii dr Wojciech Serednicki zwrócił uwagę, że wsparcie należy się każdemu i - w miarę możliwości - pomocą dłoń trzeba wyciągnąć także do naszych sąsiadów.

– Jeżeli mieliśmy - i mamy nadal - pewne zapasy, a oni są w sytuacji krytycznej, i jakość ich medycyny nie wystarcza, żeby zaopatrzyć lub godnie "zaopiekować" tych chorych - bo nie mówimy tu już o leczeniu - a my jesteśmy ich w stanie w jakikolwiek sposób leczyć, to należy pomóc –zadeklarował lekarz.

Ponadto Serednicki podkreślił, że "ważne jest, że jeżeli istnieją jeszcze gdziekolwiek rezerwy społeczne, ludzie, którzy przekładają bieżący interes finansowy w swoich pracach nad pomoc, to żeby jeszcze raz przemyśleli swoją decyzję". Przyznał, że nie istnieją "administracyjne możliwości", aby osoby te zmusić do zaangażowania. – Możemy tylko prosić; nie da się na siłę kazać komuś pracować przy pacjencie – dodał.

Zdaniem lekarza "potencjał sprzętowy mamy ogromny", ale być może konieczne okaże się to, aby zaangażować "cały szereg innych ludzi" lub "wprowadzić warunki wojenne, czyli jednak obniżać standardy". – To już robiliśmy, bo nie mamy wyjścia - to nie jest wybór, to jest konieczność – wskazał Serednicki.

Źródło: PAP
Czytaj także