Prof. Chwedoruk: Zjednoczona Prawica ma już charakter przejściowy

Prof. Chwedoruk: Zjednoczona Prawica ma już charakter przejściowy

Dodano: 
Rafał Chwedoruk
Rafał Chwedoruk Źródło: PAP / Marcin Obara
Nie ma dobrego rozwiązania, by zażegnać podział w koalicji rządzącej. Interesy poszczególnych podmiotów są całkowicie rozbieżne, dlatego Zjednoczona Prawica ma już charakter przejściowy – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Trwają przetasowania w obozie Zjednoczonej Prawicy. Niektórzy wskazują, że Zjednoczona Prawica wciąż ma się dobrze, ale nie brak jest i takich, którzy mówią, że koalicja de facto już nie istnieje. Jak jest naprawdę?

Prof. Rafał Chwedoruk: Żyjemy w czasie zacierania się granic – międzypaństwowych, ale też politycznych. I właściwie każdy, kto powie, że Zjednoczona Prawica już nie istnieje, będzie miał tyle samo racji jak ten, kto powie, że wciąż ona jest.

Jak to?

Z jednej strony formalnie koalicja działa, jest klub parlamentarny, jest rząd, który koalicja ta wspiera. Natomiast nie wiadomo, czy rząd dysponuje większością w Sejmie, co oznaczałoby, że część posłów znalazła się w jakiejś szarej przestrzeni między koalicją rządzącą a opozycją. Ostatnie wybory parlamentarne i rozkład sił w parlamencie, dający Zjednoczonej Prawicy zaledwie pięć głosów przewagi pogłębiły ewidentny konflikt interesów między koalicjantami.

Na czym on polega?

W interesie Prawa i Sprawiedliwości jest umacnianie współpracy, jej pogłębianie, centralizacja władzy w ramach koalicji, zaś w interesie mniejszych podmiotów jest podkreślanie własnej odrębności, żeby czasem nie rozmyć się w PiS-ie. A żeby podkreślić tę odrębność, to trzeba czasem się z główną partią nie zgadzać. To też bardzo wyraźnie pokazuje, że w polskiej polityce nie ma miejsca na tak anachroniczny model koalicji, jak współpraca dużego i popularnego ugrupowania z jednym, bądź kilkoma bardzo małymi.

Jednak te małe formacje często – abstrahując od Porozumienia i Solidarnej Polski – mają charakter programowy, określają się wokół jakichś idei, wartości, podczas gdy duże partie muszą – siłą rzeczy – trochę lawirować. Może więc te małe formacje są potrzebne?

Ten model, w którym partia potężna dogaduje się z małymi podmiotami jest anachroniczny i kompletnie dysfunkcjonalny. Jeśli chodzi o nurty ideowe, to zdecydowanie bardziej sensownym rozwiązaniem jest istnienie dużej partii jako samodzielnego bytu i posiadanie we własnych strukturach odrębnych frakcji, czy to konserwatywno-liberalnej, czy to narodowej, czy innych. Jednak proces decyzyjny w ramach ugrupowania powinien zapadać w demokratycznym głosowaniu.

Sytuacja, w której jednoprocentowe ugrupowania mają poprzez jakiś parytet wpływ na decyzje wielkiej formacji już jest dyskusyjne, ale biorąc pod uwagę, że te ugrupowania mające jeden proc. poparcia mają wpływ na politykę państwa, na pewno nie służy systemowi demokratycznemu. To samo przerobili niedawno ludowcy, którzy przerabiali niedawno scenariusz odejścia mniejszego ugrupowania. A co do Zjednoczonej Prawicy, to myślę, że nie ma tu dobrego rozwiązania. I wydaje mi się, że Zjednoczona Prawica jest już w te chwili bytem przejściowym.

I co stanie się dalej?

Możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy – ugrupowania koalicyjne stawiają na swoim, mocniej podkreślają własną odrębność, a docelowo idą do Sejmu w jakiejś innej konfiguracji. Drugi – Prawo i Sprawiedliwość przetrzymuje kryzys i gra na przeczekanie, licząc na to, że w pewnym momencie poszczególni politycy formacji koalicyjnych, coraz bardziej zaniepokojeni przyszłymi wyborami skłonią się w kierunku PiS. Czyli Solidarna Polska i Porozumienie podzielą los słynnych „przystawek” sprzed kilkunastu lat. O przeczekaniu mówił zresztą niedawno Jarosław Kaczyński. I rzecz znamienna, w wywiadzie tym nie wymienił nazwisk liderów koalicyjnych partii.

Czytaj też:
W Platformie wrze. "Schetyna podłożył nam bomby z opóźnionym zapłonem"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także