"Ujazdowski odchodzi w dziwnym momencie". Krysztopa polemizuje z Sękowskim

"Ujazdowski odchodzi w dziwnym momencie". Krysztopa polemizuje z Sękowskim

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kazimierz M. Ujazdowski, europoseł
Kazimierz M. Ujazdowski, europosełŹródło:PAP / Maciej Kulczyński
„Honor Ujazdowskiego” – pod takim tytułem Stefan Sękowski zamieścił felieton, w którym wyraża smutek, że z PiS odchodzi Kazimierz Michał Ujazdowski. Sprawę z innej perspektywy komentuje Cezary Krysztopa z "Tygodnika Solidarność".

Nie odbieram nikomu, w tym Kazimierzowi Michałowi Ujazdowskiemu, prawa do posiadania poglądów innych niż pisowskie, choćby i jako „pisowskie poglądy” rozumieć dowolnie szeroką paletę poglądów, które się w Prawie i Sprawiedliwości mieszczą.

To naturalne, że jedni mają takie przekonania, inni inne i z jednymi się w jakichś ugrupowaniach mieszczą a z innymi nie. Również nawoływania do złożenia przez niego mandatu europarlamentarzysty, uważam za czczą złośliwość, ponieważ, to nie partie są suwerenami rozdającymi mandaty, tylko wyborcy i to przed nimi Kazimierz Michał Ujazdowski odpowiada. A ci, nawet jeśli im się jego decyzja nie podoba, w systemie demokracji przedstawicielskiej, będą mieli okazję dać wyraz swojemu niezadowoleniu, przy okazji kolejnych wyborów.

Jednakowoż z pochwałą honoru wyżej wymienionego, wygłoszoną w felietonie na łamach DoRzeczy.pl przez red. Stefana Sękowskiego, nie do końca się zgadzam. Według niego bowiem mamy tu do czynienia z autentycznym uniesieniem moralnym, zbrzydzeniem niejako brzydotą realnej polityki, która mogłaby być bardziej szlachetna, ale jakoś nie chce. I oczywiście ja również chciałbym żeby była. Nie jestem jednak pewien, czy to właśnie Prawo i sprawiedliwość za ten stan rzeczy odpowiada. I czy polityk z wieloletnim doświadczeniem, jakim jest Kazimierz Michał Ujazdowski, ma prawo być tym niewątpliwie nieco mdlącym, ale jednak dość oczywistym faktem zaskoczony.

Wracając do kwestii honoru, przyjrzyjmy się jeszcze historii członkostwa europosła w Prawie i Sprawiedliwości. Trzeba mu oddać, że wprowadzając do Prawa i Sprawiedliwości Przymierze Prawicy stał się jednym z jego współtwórców. Wykonał w nim również godną szacunku pracę programową. Jednak w 2007 roku, tuż po przegranych wyborach, wraz z Pawłem Zalewskim i Ludwikiem Dornem, wystąpił z płomienną krytyką zarządzania partią przez Jarosława Kaczyńskiego, w efekcie czego, po krótkim kryzysie, partię opuścił. I to rzeczywiście można by uznać za dowód moralnego uniesienia, gdyby nie to, że dziesięć lat później manewr w zasadzie powtórzył. Trwało to wprawdzie nieco dłużej, ale od dawna widać było przecież, że szykuje się do opuszczenia pokładu PiS. Jak to mówią historia jeśli się powtarza, to wyłącznie jako farsa.

Na koniec mógłbym jeszcze dodać, że gest Kazimierza Michała Ujazdowskiego ma miejsce w dziwnym momencie. Oto osłabieni ostatnio „wajchowi” polskiej sceny politycznej postanowili odstrzelić dwóch „liderów opozycji”. Jakoś nikt specjalnie już nie broni ani Ryszarda Petru, ani Mateusza Kijowskiego. Tak jakby gdzieś na zapleczu strugana była nowa kukła (lub oczyszczana stara), mająca zaspokoić głód lidera „opozycji”i kompleksy lemingów. Można by sądzić, że jest to częścią jakiegoś większego planu, w który rezygnacja z członkostwa w PiS Ujazdowskiego, dziwnie i zapewne przypadkowo się wpisuje. Mam nadzieję, że przypadkowo.

Cezary Krysztopa

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także