„Inny wymiar” #Petru. Klasyczne #samozaoranie
  • Antoni TrzmielAutor:Antoni Trzmiel

„Inny wymiar” #Petru. Klasyczne #samozaoranie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru
Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru Źródło: PAP / Radek Pietruszka
KOMENTARZ REDAKTORA | Cudowne dziecko III RP, Młody Wilczek z Wiejskiej, w ciągu zaledwie dziesięciu dni własnymi czynami wykreował się na bohatera głośnych filmów od „Wilka z Wall Street” do „Upadku”.

Nie lubię modnych słówek. Wiecie tych takich-owakich: fancy, dżezzy, cool. Odmienianych przez wszystkie przypadki. Całego tego językowego #smog-u. Ale trudno. Muszę. Bo, po prostu, nie ma lepszego określenia dla działań Ryszarda Petru niż #samozaoranie.

Jest „oczywistą oczywistością”, iż Petru chciał odwrócić uwagę od ośmieszającej go Madery. Bo tu, jak w soczewce, skupiło się traktowanie polityki jak projektu w korpo. Jak wielu fircyków, uznał, że jedynym kosztem ostrej jazdy po godzinach będą bilety tanich linii w sylwestrowej promocji, co najwyżej znaczące uśmieszki i domysły. Rodzimy Wilk z Wall Street, pardon Młody Wilczek z Wiejskiej, wierzył, że what happens in Vegas stays in Vegas.

Dlatego rozpoczął swoją kontrofensywę na Ardeny. Nie mogąc już przeważyć dłużącej się przegranej wojny z PiS o sejmową salę plenarną, kosztem Platformy postanowił odbić sobie choć ciut kurczącego się opozycyjnego lebensraumu. Jego plan był banalnie prosty: niech betonowa opozycja skurczona do PO walczy niczym festung Breslau, które to walczyło dłużej niż nowoczesny Berlin o III Rzeszę. (Zwłaszcza, że oś PO – Nowoczesna – PSL załamała się, gdy ludowcy wykazali się walecznością vel roztropnością Włochów w czasie II wojny światowej).

Taktyka też była znana. Ile razy to posłowie opozycji skarżyli się: Petru „wychodzi do mediów” i ogłasza propozycje wszystkich jako swoje albo ogłasza pomysły zupełnie nieuzgodnione z nikim. Tak było i tym razem. Petru pytany przez co dociekliwszych dziennikarzy sejmowych o to, czy uzgodnił powrót do starej propozycji Grzegorza Schetyny spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, powtarzał niczym telemarketer „wszyscy wszystko wiedzą”.

Okazało się, że to on nie wie niczego. Nawet tego, czego chce. Chciał, by poprawki mniejszości zostały przyjęte przez senacką pisowską większość – i by budżet powrócił Sejmu. I Jarosław Kaczyński się na to zgodził. Petru chciał pokazać, że to on nadaje tempo. Przejmuje inicjatywę. Wczoraj wydawało mu się pewnie, że Schetyna ze swoimi śpiewającymi posłami zostanie na sali sejmowej niczym Himilsbach z angielskim.

Dziś zjadł swój kapelusz. Gdy Kaczyński się zgodził na więcej niż Petru mógł wymarzyć, to on, z powagą trzylatka leżącego w kałuży w krótkich spodenkach, stwierdza, że „on już nie chce”.

– Wczoraj doszliśmy do konsensusu. Czekaliśmy tylko na przedstawiciela Platformy Obywatelskiej. [Petru] Przedstawiciel opozycji histerycznej zmienia zdanie, to już nic nie jest pewne – skomentował wyraźnie skonfundowany ostatnimi 24 godzinami Paweł Kukiz. I nawet on powiedział, że w sprawie księżycowego wniosku o samorozwiązanie Sejmu z Petru spotykać się nie ma po co. Podobnie szef ludowców.

Zatem wniosek o #samozaoranie Petru został przyjęty przez aklamacje (I to poza salą plenarną).

– Chciałbym się spotkać z Grzegorzem Schetyną, by porozmawiać – zadeklarował groteskowy Ryszard Petru, gdy jako pierwszy wyszedł z drugiego spotkania zorganizowanego przez marszałka Senatu. Chce mówić o przeniesieniu protestu opozycji w „inny wymiar”.

Lecz w interesie Grzegorza Schetyny nie jest teraz dowartościowanie Petru. Przeciwnie. Teraz może mu podać czarną polewkę. Bo „Schet”, który od roku ustawiany był przez lewicowo-liberalne media, jako ten gorszy, starszy brat cudownego dziecka elity III RP, może odzyskać teraz (prawie) całe pole. I lider PO, umówiwszy się z samozwańczym liderem opozycji, z jego jakże groteskowo dziś brzmiącymi świątecznymi orędziami, zamiast przychodzić, winien zostawić karteczkę: „Mówiłem, że Cię zniszczę. Myliłem się. #Zaorałeś się sam. (–) Lider opozycji”.

To zaś oznacza, że #WielkiMistrz (© by – kolega z dorzeczy.pl – Damian Cygan) znów pokazał swoją siłę sprawczą. Chciał lidera opozycji, to ma. Tyle, że ten akurat – jak sam publicznie mówi – nie odbiera nieznanego sobie numeru marszałka Senatu (III osoba w państwie wg. Konstytucji). A więc Schetyna dla Kaczyńskiego będzie o wiele mniej wygodny niż Petru, Kijowski czy Rzepliński razem wzięci.

Mniej wygodnie, ale może za to ciekawiej.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także