Z zeznań świadków wynika, że prezes krakowskiego Sądu Apelacyjnego miał przyjmować pieniądze, ale nie wykonywał zleceń. Cały mechanizm wyłudzeń pieniędzy opierał się na finansowaniu fikcyjnych zleceń. Sąd zlecał zewnętrznym firmom wykonanie bezwartościowych opracowań i analiz, zaś firmy zamawiały ich przygotowanie u pracowników Sądu Apelacyjnego, w tym u jego prezesa.
Według śledczych, za jedno zlecenie sąd płacił zewnętrznym firmom po kilkadziesiąt tysięcy złotych, zaś pracownicy sądu dostawali od firm za tę samą pracę od 1500 do 8000 zł. CBA twierdzi, że w ten sposób wyprowadzono kilkadziesiąt milionów złotych.
„Sobierajskiego nie bronią już nawet koledzy sędziowie z Sądu Dyscyplinarnego. Parę dni temu, po wysłuchaniu go, zdecydowali, że dalej będzie zawieszony w obowiązkach sędziowskich. Afera kompromituje cały wymiar sprawiedliwości. Dlatego prokuratura ma nadzieję, że koledzy sędziowie nie odważą się sprzeciwić, gdy śledczy wystąpią o pozbawienie byłego prezesa immunitetu sędziowskiego” – powiedziała portalowi osoba związana ze śledztwem.
Proceder miał trwać od początku 2013 roku (Krzysztof Sobierajski swoją funkcję objął w grudniu 2012 roku). Śledczy są w posiwadaniu ponad 120 prywatnych umów, które prezes Sądu Apelacyjnego zawarł z firmami wykonującymi rzekomo zlecenia na rzecz jego sądu. Kwitował je własnoręcznym podpisem, którego autentyczność potwierdzili biegli. Zarobił blisko milion złotych.