Stałe epitety, czyli jak język kreuje rzeczywistość

Stałe epitety, czyli jak język kreuje rzeczywistość

Dodano: 
Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Jarosław Kaczyński, prezes PiS Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Antoni Buchała | Jedną z cech najstarszych utworów literackich jest używanie przez autora stałych epitetów. Tak robił Homer w Iliadzie i Odysei, gdzie stałe określenia mają nie tylko ludzie (Achilles jest zawsze „szybkonogi”, Hektor „boski”, Apollo „zdalekacelny”), lecz także przedmioty: włócznia „cień rzucająca długi”, a hełm „powiewający kitami”. Homerowi chodziło o utrzymanie rytmicznej frazy w wierszu epickim – heksametrze, a stosowanie stałych zbitek wyrazowych ułatwiało mu to zadanie.

Stały epitet przejęli wybitni twórcy eposu, w tym nasz Mickiewicz, który w ich funkcji zastosował przydomki niektórych bohaterów „Pana Tadeusza”: Sędzia Soplica, Klucznik Gerwazy, Woźny Protazy itp. Często używanym stałym epitetem łączącym się w naszej epopei narodowej z różnymi bohaterami i zjawiskami jest przymiotnik „ostatni”: ostatni jest tytułowy zajazd, ostatnia uczta staropolska, ostatnia woźnieńska protestacja; Gerwazy to „ostatni Klucznik Horeszkowa”, a Podkomorzy - „ostatni, co tak poloneza wodził”. Stosując ten zabieg literacki, utrwalił Mickiewicz koloryt odchodzącej w przeszłość epoki staropolskiej z jej obyczajowością i charakterystycznymi typami ludzkimi.

Ostatnio daje się zauważyć swoisty renesans stałego epitetu w terminologii używanej szczególnie przez niemieckich i niemieckojęzycznych dziennikarzy. W ich tekstach dotyczących Polski nazwa naszego rządu lub rządzącej partii występuje niemal bez wyjątku z określeniem „nacjonalistyczno – konserwatywny” (nationalkonservative PiS-Regierung”). Z użyciem tego epitetu próbują opisać sytuację polityczną w naszym kraju, wielokrotnie go stosują, przeprowadzając wywiady ze swoimi polskimi kolegami, a nawet z członkami rządu (zob. rozmowa z Mateuszem Morawieckim w „Neue Züricher Zeitung”). Warto pamiętać, że ów epitet w języku niemieckim brzmi niemal jak obelga lub nazwa społecznej choroby, na którą nasi sąsiedzi, jak głoszą, są wyjątkowo uodpornieni po jej ostrym ataku, którego doświadczyli w latach 1933 – 1945. Wicepremier Morawiecki jest człowiekiem spokojnym i nie podjął dyskusji na temat zasadności używania tej zamierzonej inwektywy przez dziennikarza, ale obecnie wiele niemiecko – polskich rozmówek musi zawierać ową metajęzykową refleksję, a wiele z tych „dyskusji” wyłącznie do niej się sprowadza.

Wyraz „dyskusja” celowo umieściłem w cudzysłowie, bo trudno określać tym słowem rozmowę, w której jeden z interlokutorów, zadając drugiemu pytania o sprawy rodzinne, formułuje je tak: „Co słychać u twojej brzydkiej żony?”; „Jak się wiedzie twoim głupim dzieciom?” albo wręcz „Dlaczego twoja brzydka żona bije wasze głupie dzieci?”, bo w tych kategoriach należałoby umieścić pytania typu „Dlaczego nacjonalistyczno – konserwatywny rząd PiS niszczy demokrację?”. Dziennikarze zza Odry nawet nie uważają tych określeń za deformację rzeczywistości, tylko za element adekwatnego, neutralnego opisu.

Epitety, zresztą nie tylko stałe, służyły dawnym mistrzom słowa do uplastycznienia języka, a za jego pośrednictwem – do opisania świata z uwzględnieniem jego zróżnicowania i wieloaspektowości; przede wszystkim umożliwiały jego zrozumienie; wszak człowiek myśli językiem.

Epitety stosowane dzisiaj przez dziennikarzy sprawiają, że język i wykreowany za jego pośrednictwem świat staje się jednowymiarowy; sprowadzony do kontrastu między „swoim” i „obcym”. Taki język opisu odbiera rzeczywistości jej właściwy wymiar, a człowiekowi odbiera możliwość myślenia, czyli rozumienia świata.

Antoni Buchała,
polonista, wicedyrektor LO Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców w Libiążu
wiceprezes Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców
inicjator programu "Matura na 100 Procent"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także