"Działania ws. afery reprywatyzacyjnej, to wyścig między złodziejami a prokuraturą"

"Działania ws. afery reprywatyzacyjnej, to wyścig między złodziejami a prokuraturą"

Dodano: 
Warszawa
Warszawa Źródło:fot. Pixabay/Kruszyzna0/Public Domain
– Odbieram to jako wyścig między złodziejami a prokuraturą – tak działania podejmowane w sprawie tzw. afery reprywatyzacyjnej skomentowała Ewa Andruszkiewicz z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. W rozmowie z Antonim Trzmielem na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia przyznała, że powiązania i interesy, które odkrywa teraz Stowarzyszenie w związku z odzyskiwaniem mienia, narażają jego członków na wielkie niebezpieczeństwo.

– Myślę, że nad tym bardzo dużo ludzi latami pracowało, żeby to się odbywało w taki sposób i zgodnie z prawem. Podejrzewam, że ci, z którymi miałam kontakt, są tylko na usługach – mówi członek Stowarzyszenia.

Ogromne wpływy, ogromne pieniądze

– W tej chwili, kiedy widać, że to jest już koniec tej afery, to oni się spieszą, żeby jeszcze zabrać to, co się da – komentuje Andruszkiewicz.

– Tych spraw jest mnóstwo. Widzę po sprawie Marzeny K., byłej urzędniczki ministerstwa sprawiedliwości, która miała 38 milionów złotych na koncie, a teraz domaga się jeszcze czterdziestu paru. Wczoraj tę sprawę przegrała. Gdybym była na miejscu pani Marzeny K. i ukradła tyle pieniędzy, i widziała co się wokół mnie dzieje, to chyba bym wycofała pozwy o te następne roszczenia. Przecież wiadomo, że musi je przegrać i że to są jej straty – mówi przedstawicielka WSL odnośnie prośby Stowarzyszenia o tymczasowe wstrzymanie procesów i eksmisji dotyczących zwrotów mienia, skierowane do kancelarii premier Beaty Szydło. Jak dodaje, z kancelaria premier przesłała pismo Stowarzyszenia do Ministerstwa Sprawiedliwości, które rozpatrzy wniosek. Odpowiedź ministerialna jeszcze nie nadeszła.

Wypędzeni zgodnie z prawem

Andruszkiewicz twierdziła, że kamienica, w której mieszkała, wróciła w ręce spadkobiercy poprzednich właścicieli w 2004 roku. Wyjaśniła, że pomimo gotowości, nigdy nie była w stanie kupić tego mieszkania, chociaż „sama je budowała” i „wszystko tam było jej”. W 2005 roku rozpoczęło się jej nękanie, zakończone w 2010 roku eksmisją.

– Dwa lata temu miałam taką sytuację, kiedy policjanci od korupcji próbowali mi pomóc i sięgnęli do tych decyzji zwrotowych. Prześledzili cały ten proces (zwrotu nieruchomości) i okazało się, że tam były jakieś straszliwe rzeczy. Nie zdradzili, na czym te błędy przy zwrocie polegały. Ale ja chyba wiem – np. budynek oddano kobiecie, której nigdy nie było w księgach wieczystych. Oni badali to w 2015. To już uległo przedawnieniu. Komisja ds. reprywatyzacji nie musiałaby zwracać uwagi na te terminy przedawnień – mówi Andruszkiewicz.

Tzw. afera reprywatyzacyjna wyszła na jaw latem ubiegłego roku, po trwającej od kwietnia kontroli CBA, dotyczącej reprywatyzacji gruntów warszawskich z udziałem Ratusza. Wcześniej do mediów docierały sygnały o niepokojących incydentach, dotyczących dręczenia lokatorów zwracanych budynków przez wyspecjalizowanych "czyścicieli kamienic". Najpoważniejszym zarzutem było wiązanie działania "czyścicieli" z niewyjaśnioną śmiercią emerytki Jolanty Brzeskiej, która przeciwstawiła się opuszczeniu swojego mieszkania. Zwęglone zwłoki Brzeskiej znaleziono w 2011 roku w Lesie Kabackim.

Źródło: Polskie Radio
Czytaj także