Okładanie sierotami

Okładanie sierotami

Dodano: 
Wiadomość o „10 sierotach” posłużyła opozycji do ataku na rząd. Na zdjęciu Agnieszka Pomaska (PO) i wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski
Wiadomość o „10 sierotach” posłużyła opozycji do ataku na rząd. Na zdjęciu Agnieszka Pomaska (PO) i wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski Źródło: PAP / Adam Warżawa
Witold Repetowicz | Historia 10 syryjskich sierot z Aleppo, których Sopot rzekomo nie mógł przyjąć przez zły PiS, jest nieprawdziwa. W rzeczywistości Ewa Kopacz razem z Grzegorzem Schetyną fundusze na syryjskich uchodźców obcinali, a rząd Beaty Szydło je radykalnie zwiększył.

Kiedy Radio Zet, a za nim część innych mediów, podało informację, że „rząd nie zgodził się, żeby Sopot przyjął do siebie 10 sierot z syryjskiego Aleppo”, podniósł się krzyk oburzenia i antyrządowego hejtu. Chociaż ani prezydent Sopotu Jacek Karnowski, ani autor tekstu dla Radia Zet Przemysław Taranek nie wyjaśnili nawet tego, z jakiego miejsca miałyby te dzieci przybyć. Karnowski w liście do premier Szydło pisze o „sprowadzeniu w trybie pilnym dzieci z Aleppo do Sopotu […], których życie jest zagrożone”, i dodaje, że miałaby się tym zająć „delegowana osoba na poziomie rządowym”. Z pisma wynika zatem, że nie chodziło o dzieci sprowadzone z obozu dla uchodźców, w którym ich życie nie jest już zagrożone, ale z miasta objętego walkami. W jaki sposób je sprowadzić? Tego prezydent Sopotu nie wyjaśniał. I to właśnie było rzeczywistą podstawą odpowiedzi rządu, a nie – jak to sugerowały niektóre media – strach, że pięciolatek będzie terrorystą.

Muzułmanie i adopcja

Gdy Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej, którą raczej trudno uznać za zwolenniczkę obecnego rządu, zwróciła uwagę na to, że „sprowadzanie sierot do Polski z Aleppo nie ma sensu, bo mają bliższą lub dalszą rodzinę” i że „w społeczeństwie muzułmańskim nie ma sierot”, spadła na nią taka fala wyzwisk, że pod presją zaczęła się tłumaczyć z tych dość oczywistych słów. Prawdą jest, że na Bliskim Wschodzie w przeciętnej rodzinie muzułmańskiej jest co najmniej pięcioro dzieci, które mają kilkunastu wujków i tyleż ciotek, a także kilkudziesięciu kuzynów. Zajęcie się dziećmi brata, siostry czy kuzyna jest społecznym obowiązkiem, a pozwolenie, by zostały one wywiezione za granicę do adopcji – hańbą. Jeśli w dodatku dzieci te nie zostaną wychowane w wierze islamskiej, to dla muzułmanina jest to już grzechem ciężkim. Wschodnie Aleppo rządzone było przez dżihadystów, więc łatwo można sobie wyobrazić, że konsekwencją adopcji muzułmańskiej sieroty i jej późniejszego odejścia od islamu w chrześcijańskiej rodzinie byłaby za parę lat wizyta jego dalekiego kuzyna, który ten grzech zmazałby krwią.

To nie koniec absurdów związanych z tą medialną awanturą.

Cały artykuł dostępny jest w 7/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także