Poseł Liroy-Marzec vs. „Do Rzeczy”. O marihuanie albo dobrze, albo wcale?
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Poseł Liroy-Marzec vs. „Do Rzeczy”. O marihuanie albo dobrze, albo wcale?

Dodano: 
Piotr Liroy-Marzec, poseł Kukiz'15
Piotr Liroy-Marzec, poseł Kukiz'15 Źródło: PAP / Leszek Szymański
„Tendencyjny felieton” – tak artykuł opublikowany na łamach naszego tygodnika podsumował asystent posła klubu Kukiz`15. Powód? Zamiast kolejnej laurki na temat medycznej marihuany napisałem krytyczny tekst, cytując przy tym jednak Liroya-Marca.

„Maciej Pieczyński dostał odpowiedzi na tendencyjne pytania. Więc zamiast wywiadu opublikował w „Do Rzeczy” tendencyjny felieton” – obwieścił w mediach społecznościowych asystent posła. Sęk w tym, że od początku nie było mowy o wywiadzie. Prosiłem posła o odpowiedzi na pytania do artykułu na temat medycznej marihuany i te odpowiedzi, obszerne, wyczerpujące, otrzymałem, i część z nich wykorzystałem w tekście. Czego dotyczyły tendencyjne, zdaniem asystenta posła Liroya-Marca, pytania? Pytałem m.in. o sceptyczne wobec medycznej marihuany stanowisko onkologów (a więc było nie było, specjalistów w dziedzinie, którą poseł się zajmuje), czy o fakt, że żadna poważna agencja nie zatwierdziła marihuany jako leku dla chorych na nowotwory. Pytania na pewno były więc niewygodne, ale jednocześnie merytoryczne, bowiem nie powoływałem się na swoją opinię, ale na fakty i wiedzę lekarzy. Liroya-Marca zacytowałem, żadnego z jego zdań nie wyrywając z kontekstu.

A mimo to mój artykuł spotkał się z lawiną emocjonalnej krytyki, pozbawionej merytorycznego uzasadnienia. Tak, jakby nie chodziło o głos w dyskusji, w której nawet specjaliści nie są jednogłośni, ale o obrazę uczuć religijnych. Wystarczy zacytować anonimowy komentarz pod zajawką artykułu na portalu DoRzeczy.pl: „Ciekawe redaktorzyno gdyby Twoje dziecko cierpiało na lekooporną padaczkę czy tez byś takie brednie pisał ? Ten tekst wygląda jak sponsorowany przez koncern medyczny. 0 meteorytyki. Poczytaj sobie o dr Bachańskim to może zrozumiesz...”. No właśnie: zamiast odniesienia do faktów – szantaż emocjonalny i próby wycieczek ad personam. I kanonizacja dr. Bachańskiego, tak jakby to był jedyny i nieomylny autorytet polskiej medycyny. Wyznawcy wiary w magiczną moc marihuany nie przyjmują do wiadomości, że nie jest ona jedynym środkiem uśmierzającym ból, pomijają też oczywisty fakt, że nie zakwestionowałem (ani ja, ani żaden z moich rozmówców) samego sensu terapii z jej wykorzystaniem. Napisałem jedynie, że zapotrzebowanie na tę terapię jest niewielkie, co można wywnioskować ze statystyk ministerstwa. To lekarz odpowiada za dobór środków. Nie ma obowiązku przepisywać marihuany, ale ma do tego prawo. Jeśli tego nie robi, to niekoniecznie musi oznaczać, że nie posiada wiedzy medycznej (bo oczywiście wyznawcy marihuany medycznej ją mają…). Może na przykład jest ostrożny i nie chce stosować środka niezweryfikowanego jednoznacznie przez badania kliniczne? Zresztą, nie ma sensu na ten temat się rozwodzić: odsyłam do lektury artykułu na łamach „Do Rzeczy”, bo odnoszę wrażenie, że część komentujących odnosi się jedynie do opublikowanej na stronie DoRzeczy.pl zajawki mojego artykułu.

Reakcja otoczenia posła Liroya-Marca jest zrozumiała. Po pierwsze, poseł mocno zaangażował się w swój projekt, jakby nie oceniać jego zasadności. Po drugie, już na etapie dyskusji na temat medycznej marihuany w mediach czy podczas posiedzeń sejmowych komisji i podkomisji widać było, że Liroy-Marzec nie znosi krytyki. Nic dziwnego, skoro na emocjonalny szantaż „albo jesteś za marihuaną, albo chcesz cierpienia chorych” dała się złapać spora część opinii publicznej, dla której poseł stał się romantycznym bojownikiem o słuszną sprawę (której zasadności nikt przyzwoity nie powinien podważać, choćby był specjalistą!). Liroy-Marzec był więc przyzwyczajony do medialnego czerwonego dywanu i pytań w stylu „dlaczego pańska idea jest tak wspaniała?”. W magiczną moc medycznej marihuany wierzy tak bardzo, że każdą próbę podważenia dogmatu czy choćby dyskusji nad jego zasadnością odbiera jako „atak cyngli”. Nawet jeśli dyskusję podejmuje lekarz, a co dopiero dziennikarz…

Czytaj też:
Marihuana nie jest panaceum

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także