Zbierali na alimenty Kijowskiego, żeby "zamknąć gęby krzykaczom"

Zbierali na alimenty Kijowskiego, żeby "zamknąć gęby krzykaczom"

Dodano: 
Mateusz Kijowski, KOD
Mateusz Kijowski, KOD Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
"Polska zasługuje na takich bohaterów, którzy w tak trudnym czasie stają w obronie obywateli. Jestem fanem Pana Mateusza i postanowiłem mu pomóc tworząc to wydarzenie. Mam nadzieję że znajdą się wśród Was prawdziwi patrioci i wspólnymi siłami pomożemy Mateuszowi” - tłumaczy organizator zbiórki, z której zebrane środki miałyby pomóc liderowi KOD spłacić długi alimentacyjne. O sprawie pisze w serwisie Wirtualna Polska Marcin Makowski.

Inicjatywa o której pisze Makowski, miała ostatecznie zakończyć temat alimentów Kijowskiego. „Jest okazja, aby zamknąć gęby tym krzykaczom” – czytamy we wpisie przytoczonym przez wp.pl ze strony „Wspieraj KOD”, na której widnieje link do amerykańskiego portalu gofund.me.

"Ani centa"

Akcja miała być zainicjowana 2 lutego i jako kwotę docelową wskazano 55 tys. dolarów. Jak się jednak okazało, na konto nie wpłynął ani cent. To jednak nie zniechęciło osób, chcących pomóc "naczelnemu obrońcy demokracji". Na fali popularności zbiórki na nowy samochód dla kierowcy, który wziął udział w wypadku w którym ranna została premier Beata Szydło, zbiórkę zorganizowano na polskim serwisie pomagam.pl. „Sytuacja ta jest dla Mateusza Kijowskiego uciążliwa i przez nie przychylne media jest powodem by przysłonić jego zaangażowanie w bohaterską obronę demokracji w naszym kraju” – argumentował konieczność pomocy dla Kijowskiego organizator (pisownia oryginalna -red.). Tu, zanim serwis zamkną zbiórkę, udało się zebrać nieznaczną kwotę.

"Nie mam z tą akcją nic wspólnego"

Do całek akcji odniósł się w ostatnim czasie główny zainteresowany, który twierdzi że o zbiórce nie wiedział. "Próbowałem się skontaktować z organizatorami akcji, żeby wyjaśnić całą sytuację oraz prosić o zaniechanie takich działań, a w szczególności o niewiązanie moich spraw osobistych z ruchem KOD czy ze stowarzyszeniem. W związku z tym, że nie udało się nawiązać komunikacji, ustalić jakichkolwiek faktów ani doprowadzić do zamknięcia akcji oświadczam, że nie mam z tą akcją nic wspólnego, nie wspieram jej i nie jestem jej beneficjentem. Jednocześnie uważam, że użycie nazwy oraz logotypu Komitetu Obrony Demokracji w tej akcji jest nieuprawnione i stanowi zarówno nadużycie prawa autorskiego jak i zasad współżycia społecznego" – czytamy w opublikowanym przez Kijowskiego oświadczeniu.

Według ustaleń Wirtualnej Polski, nie jest prawdą że lider KOD o całej akcji nie wiedział. Według informatorów serwisu, Kijowski czekał na rozwój sytuacji i miał odciąć się od niej dopiero kiedy zorientował się że nie cieszy się ona popularnością. – To prawda, on z tego pieniędzy nie brał, nie jest taki głupi, ale ludzie mu donosili o wszystkim wcześniej – twierdzi rozmówca wp.pl.

Coś się zmienia...

"Bez względu na fiasko opisywanych akcji, trzeba zauważyć, że coś w sprawie alimentów Kijowskiego zaczęło się w ostatnich dniach zmieniać. Jak ustalił „Superexpress”, od początku roku lider KOD przelał na konto trójki dzieci z poprzedniego małżeństwa 7,5 tys. zł. » Najpierw w styczniu 1210 zł, potem w lutym kolejno 822 zł i - uwaga! - aż 5470 zł «. Wcześniej, z zasądzonych miesięcznie 2200 zł, płacił sporadycznie zaledwie połowę tej kwoty. Nie wiadomo skąd nagły przypływ gotówki" – pisze Makowski. Dziennikarz dodaje, że bez względu na źródło finansowania, zadłużenie Mateusza Kijowskiego w tej materii wynosi obecnie niespełna 100 tys. zł wobec dzieci, 75 tys. zł wobec fundusze alimentacyjnego oraz odsetki i opłaty egzekucyjne od tej kwoty, co daje łączną kwotę niespełna 250 tys. zł.

Źródło: wp.pl
Czytaj także