Polityka czystej nienawiści
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Polityka czystej nienawiści

Dodano: 
Obłęd wrogów PiS
Obłęd wrogów PiSŹródło:Fotolia/Oprac. Graf. Jan
Po wypadku z udziałem premier Beaty Szydło znów wylała się fala hejtu. Nie tylko anonimowych internatów, lecz także autorytetów „opozycji totalnej”.

Podobnie jak po stłuczce samochodu Antoniego Macierewicza czy pęknięciu opony w limuzynie prezydenta wypadek stał się pretekstem do fali nienawistnych komentarzy na internetowych forach „opozycji totalnej”. „Szkoda, że przeżyła”, „Czekam, aż oni wszyscy się porozp…” i prymitywne obelgi powtarzały się niemal w każdym poście na portalach „Gazety Wyborczej” czy „Newsweeka” – tym razem, w przeciwieństwie do sytuacji, gdy obiektem hejtu stawali się np. imigranci, bez jakiejkolwiek reakcji moderatorów.

Agresji i nienawiści skrywających swą tożsamość zwolenników „opozycji totalnej” tym razem towarzyszyły już zupełnie jawnie do niej podjudzające reakcje opozycyjnych „autorytetów”. Joanna Senyszyn skorzystała z okazji, by zakpić sobie, że „zawiodła opieka Matki Boskiej”, Róża Thun zaproponowała szampańsko, by na feralnym drzewie zawiesić kapliczkę i obchodzić pod nim uroczyste „tygodnice” wypadku. Najczęściej eksploatowanym wątkiem szydery były kpiny z tragedii w Smoleńsku.

Komentarze Pawła Wrońskiego z „Gazety Wyborczej”, Radosława Sikorskiego czy Jarosława Kuźniara w „dowcipnej” formie starały się przedstawić wypadek jako dowód, że tragedia z roku 2010 „też” była efektem nieudolności PiS, a przy okazji raz jeszcze poniżyć jej ofiary. Magdalena Środa dodała do tego sugestię, że PiS w jakiś straszny sposób traktuje kierowcę seicento, którego nieprawidłowa jazda spowodowała wypadek, szydząc, że „przyzna się i do spowodowania katastrofy w Smoleńsku, i do przebicia opony w aucie prezydenta”. A Dominika Wielowieyska potępiła premier Szydło za to, że nie zadzwoniła do matki „chłopaka” (gdyby to zrobiła, Wielowieyska zapewne potępiłaby ją za zastraszanie jego rodziny). 21-latek z seicento w antypisowskich mediach stał się bowiem „chłopakiem”, co jest na swój sposób logiczne, zważywszy, że w ich narracji Wałęsa jeszcze w wieku 27 lat był zahukanym chłopcem, któremu nie można mieć za złe, że „dał się zastraszyć i coś podpisał”.

Cały artykuł dostępny jest w 8/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także