– Nie da się zatrzymać podziału UE na dwie, czy trzy prędkości, tak jak nie da się zatrzymać powodzi miotłą. To jest proces nieuchronny – mówił Leszek Miller. W jego opinii Polska musi zaakceptować tę sytuację. – Polska albo tę konstatację przyjmie do wiadomości, albo będziemy szli w kierunku tej części UE, która będzie miała najniższą prędkość, czyli będziemy się skazywać na margines – dodał były premier.
Polityk przypomniał, że kilka tygodni temu, w cieniu reelekcji Donalda Tuska, doszło do spotkania najważniejszych polityków europejskich, którzy wspólnie zdecydowali o wprowadzeniu koncepcji prędkości integracji Unii Europejskiej. W rozmowach przeprowadzonych w Wersalu brali udział przedstawiciele Niemiec, Francji, Włoch oraz Hiszpanii. – Uważam to spotkanie za bardzo istotne, bo tam potwierdzono, że będzie budowana Europa dwóch, a może nawet trzech prędkości – mówił Miller.
W opinii byłego szefa SLD podział Europy na dwie lub trzy prędkości wkrótce stanie się faktem, a Polska powinna się z tym pogodzić. – Trzeba odrzucić rozmaite złudzenia, że da się dalej prowadzić integrację europejską w gronie tak silnie zróżnicowanych 28, a za chwilę 27 państw. Może lepiej, jeżeli będzie kilka poziomów integracji i Unia Europejska stanie się bardziej elastyczna – mówił. Zwrócił uwagę na to, że jedną z przyczyn, które skierują nas do grupy państw drugiej prędkości jest brak waluty euro w Polsce. Miller przypomniał, że wśród 10 państw, które w 2004 roku przystąpiły do UE, tylko trzy z nich nie przyjęły euro jako swojej waluty. Wśród nich jest właśnie Polska.
– Gdyby Polska była dziś w strefie euro, to mielibyśmy znacznie wyższy poziom bezpieczeństwa integracyjnego, bo bylibyśmy w centrum. To, co polskie władze mogą zrobić, jeśli nie chcą być na marginesie procesów integracyjnych, to rozpoczęcie poważnego procesu wchodzenia do strefy euro – powiedział Miller.