Sebastian K. w rozmowie z reporterem programu "Uwaga!" zapytany został, co pamięta z chwili wypadku. 21-latek wskazywał na "przejeżdżające pierwsze auto i moment uderzenia przy skręcie w lewo".
Mężczyzna powiedział, że o tym, że uczestniczył w wypadku kolumny rządowej dowiedział się od jednego z obecnych na miejscu strażaków. – Jak wtedy to usłyszałem, to przez myśl przeszły mi same najgorsze rzeczy typu więzienie, bądź inne kary z tego tytułu – przyznał. Nie chciał jednak udzielić odpowiedzi na pytanie, czy przed skrętem na skrzyżowaniu, na którym doszło do wypadku włączył kierunkowskaz. – Nie mogę udzielić odpowiedzi – odparł.
Poproszony o komentarz do słów szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, który niedługo po wypadku oświadczył, że kierowca Seicento przyznał się do winy, podkreślił, że wystąpienie ministra bardzo go zaskoczyło. – W tamtym momencie słuchając jego słów poczułem się, jakbym już był skazany za to wszystko. (...) Bez sądu, który byłby w stanie stwierdzić, że to ja jestem winny. Bardziej czułem się wtedy, jak osoba poszkodowana w tym wypadku – mówił mężczyzna.
Przypomnijmy, że do wypadku z udziałem premier Beaty Szydło doszło wieczorem 10 lutego w Oświęcimiu. Cztery dni później 21-letni kierowca Seicento Sebastian K. usłyszał zarzuty nieumyślnego naruszenia zasad ruchu drogowego oraz niesygnalizowanie manewru skrętu.
Czytaj też:
Zarzuty dla sprawcy wypadku z udziałem premier Szydło