Wczoraj o 5 rano ratownicy TOPR rozpoczęli akcję ratunkową, przygotowali nawet śmigłowiec do startu. Chcieli jak najszybciej dotrzeć do poszkodowanych, którzy mieli znajdować się pod śniegiem w okolicach Rysów.
Jednak po ponownych kontaktach z rzekomym poszkodowanym nabrali podejrzeń co do prawdziwości zgłoszenia. Ich intuicja była słuszna, po niemal godzinie mężczyzna przyznał, że do zdarzenia nie doszło, a on sam jest bezpieczny w mieszkaniu w Raciborzu.
– Dostałem dzisiaj informację, że rodzina tego mężczyzny przewiozła go na leczenie w zakładzie zamkniętym – mówi w rozmowie z RMF FM naczelnik TOPR Jan Krzysztof. W związku z tym, nie wiadomo, czy TOPR będzie dążyło do ukarania sprawcy.
Czytaj też:
TOPR rozpoczęło akcję ratunkową. Alarm okazał się głupim żartem