Śledczy sprawdzą, czy na wraku tupolewa były materiały wybuchowe. Pomogą im Hiszpanie

Śledczy sprawdzą, czy na wraku tupolewa były materiały wybuchowe. Pomogą im Hiszpanie

Dodano: 
Fragment oderwanego skrzydła Tu-154M
Fragment oderwanego skrzydła Tu-154MŹródło:Wikimedia Commons
Laboratorium Kryminalistyczne Policji Naukowej Hiszpanii w Madrycie zbada próbki pobrane w trakcie oględzin wraku Tu-154 na obecność pozostałości materiałów wybuchowych – poinformowała Prokuratura Krajowa.

W komunikacie PK czytamy, że hiszpańskie laboratorium "(Comisaría General de Policía Científica, Madrid) jest kolejną zagraniczną instytucją, do której prokuratorzy prowadzący śledztwo związane z katastrofą lotniczą pod Smoleńskiem zwrócili się z prośbą o wykonanie badań kryminalistycznych".

Sprawdzą, czy były ślady materiałów wybuchowych

"Zaoferowana przez Policję Naukową Hiszpanii pomoc ma rutynowy charakter naukowego wsparcia działań śledczych i od strony analitycznej będzie polegać na wykonaniu badań próbek pobranych w trakcie oględzin wraku samolotu TU-154 M Nr 101 na obecność pozostałości materiałów wybuchowych" – informuje dział prasowy Prokuratury Krajowej.

Jak podkreśla PK, "Laboratorium Kryminalistyczne Policji Naukowej Hiszpanii jest kompetentnym, doświadczonym i uznanym na całym świecie laboratorium wykonującym tego rodzaju analizy kryminalistyczne".

Nie tylko Hiszpanie

Tygodnik "wSieci" napisał w poniedziałek, że w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej pomogą Polsce "cztery laboratoria światowej klasy, m.in. z Anglii i Hiszpanii". Według gazety "powstaje projekt bez precedensu na skalę światową", który ma odpowiedzieć na pytanie, czy na wraku tupolewa i ciałach ofiar znajdują się ślady materiałów wybuchowych.

W październiku 2012 roku Cezary Gmyz napisał na łamach "Rzeczpospolitej", że polscy prokuratorzy i biegli, którzy badali wrak samolotu Tu-154M, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych – trotyl i nitroglicerynę. Publikacja wywołała w Polsce burzę, a w redakcji "Rz" doszło do czystki. Pracę stracili m.in. autor tekstu Cezary Gmyz, szef działu krajowego Mariusz Staniszewski i redaktor naczelny Tomasz Wróblewski. Dopiero po kilku latach sąd przyznał, że tekst "trotyl na wraku tupolewa" był rzetelny, a dziennikarzy zwolniono bezpodstawnie.

Czytaj także