• Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Zadyszka w biegu

Dodano: 
Raport "Do Rzeczy". Czy PiS złapie drugi oddech?
Raport "Do Rzeczy". Czy PiS złapie drugi oddech? Źródło:Midas / Fotolia
PiS musi wrócić do budowania własnej mocnej pozycji. Problemów bowiem nie ubywa, a przed partią nieuchronny czas zużywania się władzy.

Trzy kolejne sondaże potwierdziły znaczne zmniejszenie się dystansu między PiS a Platformą Obywatelską – główną partią opozycji. Chociaż większość polityków rządzącej partii zachęca, by poczekać na kolejny sondaż i przekonać się, na ile trwała jest ta nowa tendencja sondażowa, to poczucie niepokoju w PiS da się wyczuć. Tym, co różni między sobą polityków partii Jarosława Kaczyńskiego, jest diagnoza tego, co się stało i jak należy na to reagować. Reakcje wśród ważnych polityków PiS można podzielić na trzy grupy. Pierwsi są „poważnie zaniepokojeni”. Przedstawicielem tej grupy jest Jarosław Gowin, który wzywa, by „chuchać na zimne” i spadku sondażowego nie traktować jako chwilowego wahnięcia, lecz dokonać refleksji nad priorytetami dalszej polityki.

– Byłoby histerią wpadać w panikę, ale niedojrzałością, gdybyśmy nie zastanawiali się, czy nie należy czegoś skorygować. Pytanie: Czy warto wytaczać tak wiele bojów naraz? Powinniśmy stworzyć mapę spraw do załatwienia, konflikty zhierarchizować, a z niektórych całkiem zrezygnować – mówił Gowin w Radiu Zet. Za specjalnie niebezpieczne dla PiS wicepremier uznał próby „stworzenia wrażenia przez opozycję, że chcemy wyprowadzić Polskę z UE”. I zaznaczał, że takiego planu rząd nie ma.

Charakterystyczne dla stanu dyskusji wewnątrz PiS jest to, że tylko Gowin zachęca do dyskusji publicznie. Reszta polityków rządzącej partii, których pytałem o zmiany w sondażach, choć zgadza się z Gowinem, to nie chce o tym mówić pod nazwiskiem. Kolejna grupa w obozie władzy to „ostrożni realiści”, którzy nie lekceważą zmian sondażowych, ale zachęcają, by poczekać i przekonać się, czy trend doganiania jest trwały. Wskazują, że ostatni skok Platformy w górę to efekt czegoś, co można nazwać „tuskonostalgią”. 

Wskutek sporu o reelekcję szefa Rady Europejskiej i sukcesu Donalda Tuska iluś wyborców PO, którzy albo zniechęcili się do tej partii, albo przerzucili sympatie na Nowoczesną, na chwilę powróciło emocjonalnie do dawnych czasów, gdy ambitny gdańszczanin kojarzył się z epoką sukcesów i iluzji „silnej Polski w silnej Europie”. Są przekonani, że choć to wspomnienie wpłynęło na sondaże, to nie będzie trwać wiecznie. Idol „młodych i wykształconych z wielkich miast” powróci do brukselskich obowiązków (oczywiście kopiąc co pewien czas PiS w kostkę), a PO znów będzie miała twarz Grzegorza Schetyny z jego nijakością i brakiem charyzmy. W tym kontekście planowany show wystawienia Schetyny na premiera w ramach konstruktywnego wotum nieufności może PiS wyjść na dobre. Przypomni bowiem, jak kiepska bywa opozycja.

Cały artykuł dostępny jest w 14/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także