Rzecz-nie-pospolita
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Rzecz-nie-pospolita

Dodano: 
Sejm
Sejm Źródło: PAP / Marcin Obara
Od lat trwa u nas gigantyczny ogólnonarodowy eksperyment. Kolejno rządzący politycy – pod wpływem własnych pomysłów i naporu przeróżnych grup interesu – sprawdzają, ile mogłaby liczyć najmniejsza możliwa grupa Polaków, która byłaby w stanie utrzymać przy życiu, w dobrym zdrowiu i samopoczuciu, wszystkich – co do jednego – obywateli RP.

 I na razie wychodzi im, że może być coraz mniej liczna, choć autorom eksperymentu daleko do osiągnięcia ideału, czyli stanu, kiedy jeden Polak – jeden jedyny, bo ostatni pracujący i płacący podatki oraz wszelkie pozostałe, należne państwu daniny – weźmie na swe barki utrzymanie całego polskiego państwa, jego wojska, policji, służby zdrowia i przy okazji wszystkich rodaków z ich emeryturami, rentami, zasiłkami i dodatkami z programu „Rodzina 500+”. Wszystko jednak zmierza w tym właśnie kierunku.

Przywilejów, czyli wyjątków od powszechnie obowiązujących reguł (a raczej reguł, które powinny obowiązywać, lecz nie obowiązują z powodu mnóstwa przywilejów), wciąż bowiem w Polsce przybywa i jest ich tak dużo, że za normę powszechności można już uznać jej odwrotność: niepowszechność. A Rzeczpospolitą Polską – zgodnie ze stanem faktycznym – za Rzecz-nie-pospolitą Polską. Bo czyż Rzecząpospolitą, rzeczą wspólną, może być Rzecz, w której tylko niektórzy muszą dźwigać – za siebie i pozostałych – związane z jej utrzymaniem ciężary?

Nie ma bowiem w Polsce ani powszechnego – jednakowego dla wszystkich obywateli – systemu podatkowego, ani powszechnego systemu emerytalnego, ani powszechnego systemu ochrony zdrowia. A liczba tych, którzy stoją w kolejce po stałą pomoc, świadczoną im za pośrednictwem kasy państwa przez innych Polaków – czy to w formie przeróżnych zasiłków, czy w postaci opłacania za nich składek emerytalnych, rentowych i zdrowotnych lub wręcz płacenia za nich (np. za rolników) podatku dochodowego – wciąż rośnie. I wcale nie jest tak, że bogatsi płacą za biedniejszych, bo często bywa na odwrót: wystarczy porównać dochody właśnie rolników, zwolnionych z obowiązku płacenia podatku dochodowego PIT, składek emerytalnych do ZUS i składek do NFZ w pełnej wysokości (ci z gospodarstwami do 6 ha nie płacą ich w ogóle), z dochodami uiszczających te wszystkie daniny mieszkańców miast – nauczycieli, ochroniarzy, sprzedawców itd.

A teraz jeszcze rząd Beaty Szydło kolejne setki tysięcy Polaków posyła na przyspieszoną emeryturę – bo przecież właśnie do tego sprowadzi się obniżenie wieku emerytalnego. Czyli zmusza do ich utrzymywania tych coraz mniej licznych, którzy jeszcze wywiązują się ze swych zobowiązań wobec państwa. I prędzej czy później podniesie im podatki, składki na ZUS i NFZ, bo przecież inaczej Rzeczy-nie-pospolitej nie da się utrzymać przy życiu.

Artykuł został opublikowany w 15/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także