Sikorski przed sądem ws. katastrofy smoleńskiej. "To nie była wizyta państwowa"
  • Paweł OzdobaAutor:Paweł Ozdoba

Sikorski przed sądem ws. katastrofy smoleńskiej. "To nie była wizyta państwowa"

Dodano: 
Radosław Sikorski stawił się jako świadek na procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym, przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskieg
Radosław Sikorski stawił się jako świadek na procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym, przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha KaczyńskiegŹródło:PAP / Marcin Obara
Były szef polskiej dyplomacji, Radosław Sikorski stawił się dzisiaj w warszawskim sądzie, aby zeznawać w sprawie nieprawidłowości do jakich miało dojść podczas organizowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku. – Jako szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie zajmowałem się organizacją wizyty, prowadziłem politykę zagraniczną –  tłumaczył polityk.

Sikorski do sądu został wezwany w charakterze świadka. Sąd Okręgowy w Warszawie prowadzi postępowanie dotyczące byłego szefa kancelarii premiera Donalda Tuska – Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu 2010 roku. Jak mówił dzisiaj w sądzie były szef MSZ, sprawa katastrofy dla niego samego nie jest "neutralna", gdyż sam stracił w wypadku 10 kwietnia wielu przyjaciół.

Wizyta nie była oficjalna?

Opowiadając o wydarzeniach z dnia katastrofy, Sikorski podkreślił jednocześnie, że wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu, "to nie była wizyta państwowa ani oficjalna". – Dochodziły do mnie informacje, że prezydent Kaczyński zamierza wygłosić pojednawcze w tonie przemówienie – opowiadał polityk.

Były minister spraw zagranicznych podczas przesłuchania kilkukrotnie użył sformułowania „pielgrzymka” Lecha Kaczyńskiego do Katynia, którą uznał, za element uroczystości krajowych. Następnie podkreślił, że wizyta oficjalna ma miejsce wówczas, gdy odbywa się na zaproszenie państwa przyjmującego. – Wizyta oficjalna ma miejsce wtedy gdy osoba ją odbywająca ma zaproszenie drugiej strony. To może być wizyta robocza, państwowa – mówił Sikorski. Dodał również, że podczas wizyt oficjalnych gość odbywa też rozmowy ze swoimi odpowiednikami. - Oczywiście w stosunkach międzynarodowych wizyty zagraniczne ważnych przedstawicieli państwa mają też innych charakter, np. prywatny, wizyt konferencyjnych, okolicznościowe, przy okazji pogrzebów, upamiętnień. Szeroka paleta. Wtedy przy tych wizytach zaproszenie nie jest wymagane – tłumaczył były szef MSZ.

Były minister zeznał też, że sam nie był zaangażowany w organizację wizyty i nie przypomina sobie, aby docierały do MSZ informacje o stanie lotniska w Smoleńsku.

Sikorski otrzymał zaproszenie do udziału w uroczystościach. Dlaczego nie było go w Katyniu?

Podczas przesłuchania przypomniano, że ówczesny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski otrzymał zaproszenie od szefa Kancelarii Prezydenta Władysława Stasiaka na uroczystości w Katyniu. Sikorski był pytany o powody swej rezygnacji z wyjazdu, a także o to, czy coś się wydarzyło, co miałoby go zmusić do pozostania w kraju i nie brania udziału w podróży do Katynia. Były minister odpowiedział, że nic specjalnego się nie wydarzyło i nie było wówczas takiej tradycji, aby szef MSZ towarzyszył w wyprawie prezydentowi. – Nie było zwyczaju mojego towarzyszenia w wizytach zagranicznych prezydenta. To było podtrzymanie tradycji tamtych lat – powiedział Sikorski.

"Nie pamiętam w jaki sposób ta wizyta była notyfikowana"

Sikorski dopytywany czy taka wizyta głowy państwa, jaka miała mieć miejsce w Katyniu w 2010 roku, powinna być notyfikowana odpowiedział twierdząco. – Tak bo za bezpieczeństwo głowy państwa odpowiadają gospodarze, a to wynika z przygotowań po ich stronie. To się odbywa w różnych formach pomiędzy krajami. Inaczej między sojusznikami, a inaczej z krajami, gdzie mamy niełatwe stosunki. Forma notyfikacji może być różna, np. ustna pomiędzy ministrami, szefami instytucji, oficjalna nota, telefoniczna. Mniej istotne są techniczne sposoby komunikowania, a ważniejsza jest treść – mówił. Były szef MSZ przyznał jednocześnie, że nie pamięta w jaki sposób ta wizyta była notyfikowana.

Radosław Sikorski został również zapytany o ewentualne rozmowy na temat wylotu prezydenta do Katynia, które miałby prowadzić z ówczesnym ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim. Były szef MSZ nie był w stanie określić czy do takich rozmów dochodziło. – Przeszukuję zakamarki pamięci, nie przypominam sobie, natomiast nie wykluczam – powiedział.

Kontekst polityczny i rzekome sukcesy dyplomatyczne

W sądzie okręgowym w Warszawie były szef MSZ podkreślał zdecydowanie, że kierowany przez niego resort nie był organizatorem wyjazdu prezydenta do Katynia, a także mówił o zasługach ówczesnej dyplomacji. – Udało się przekonać Federację Rosyjską, że zbliżenie z Europą może stać się tylko przy jednoczesnym zbliżeniu z Polską. Uważałem, że sporym sukcesem polityki było to, że przywódca Rosji uznał, że tam (na Westerplatte – przyp. red.) rozpoczęła się II wojna światowa, odchodząc od stalinowskiej wersji historii. Tak samo sporym osiągnięciem dyplomatycznym, było to, że po raz pierwszy faktyczny przywódca Rosji złożył hołd pomordowanym przez NKWD polskim oficerom. Następnym akcentem powinna być wizyta prezydenta Polski w Rosji – mówił.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także