Wydziedziczenie. Przecież to czuję, gdy myślę o współczesnej architekturze sakralnej. Brak odpowiedniej formy, brak języka do wyrażenia mej wiary. Albo chłodnynieprzyjazny zimny beton, czyli co? Komunikat o śmierci Boga, o milczącym Bogu w Auschwitz, o naszym wyobcowaniu, albo próby kreowania jakiejś posoborowej wspólnotowej przestrzeni, likwidacja resztek przestrzennego ładu,jaki pozostał po mszy starego rytu.
Obce mi są te kościoły, szersze niż dłuższe, owalne, boli mnie destrukcja dawnej mszy w imię przekonania, że najważniejsza jest wspólnota, która gromadząc się wokół ołtarza, afirmując niejako sama siebie, wytworzy sacrum, że patrząc się na siebie wzajem, likwidując hierarchię i hieratyczność, spłaszczając obrzęd, demokratyzując go, ściągniemy do siebie Boga.
Czynienie z mszy międzyludzkiego spektaklu, w którym ksiądz otoczony wiernymi odgrywa z nimi dialogiczne przedstawienie, nie do końca mnie przekonuje i bezsilnie tęsknię do czasów, gdy rękojmią aktu ofiary był rytuał, uporczywe powtarzanie odwiecznych formuł, zdań mających moc przekształcania rzeczywistości i przemiany świata.
Bo religia to wielki wysiłek przeniesienia doświadczenia religijnego, ocalenia go, uobecniania, ponawiania przez gesty, ryty, zwyczaj. Wbrew upływowi czasu, zmęczeniu, banałowi codzienności.
A w dodatku jeszcze inna dewastacja kościelnych wnętrz, w których zapobiegliwy proboszcz ascezie i szorstkości murów przeciwstawia swój smak i oschłość architektury zmiękcza własnymi dekoracjami, doprowadzając do kociokwiku form, materiałów, kolorów. Atakuje mnóstwem obrazów, przywieszek, błyskotek, a dokładają się do tego jeszcze małe wspólnoty, kółka, praktycy różnych form pobożności i nabożeństw, fani poszczególnych świętych, pstrząc przestrzeń swoimi totemami.
Więc modlę się w tych wnętrzach walcząc z rozproszeniem, czując, że przestrzeń zorganizowana jest jakby wbrew mnie. Więc modlę się, koncentrując na jednym detalu, jednym elemencie: dziwnej geometrii krzyża, załamaniu światła na ceglanym murze…

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze
"Czas katedr" minął. W tej pustce kulturowej gdzie sacrum jest na poziomie przeżycia stadionowego, nie ma miejsca na paryską Notre_Dame, a w dodatku Vaticanum II dobił architekturę sakralną.
Nie łudźmy się, geniusz sztuki nigdy nie królował nad Wisłą i nie sądzę, żeby miało być inaczej. Bez ożywienia w centrach kultury europejskiej, MY IMITATORZY, jesteśmy skazani na wiarę, że przetrwamy POMIMO TO.
A więc cieszmy się, że powstają kościoły, często szpetne, za często nawet zniechęcające do wiary, ale naszym zadaniem jest chyba przetrwać, aby przekazać pałeczkę innym.
Kto po tych roztropkach może poważnie oczekiwać jakiejś wyższej, estetycznej i duchowej kultury?
Także szanujący się, dobry architekt, rzeźbiarz czy malarz nie zgodzi się na odpustowe wizje jakiegoś Rydzyka czy Dziwisza, którym pozostają do dyspozycji jako wykonawcy tylko konformistyczne miernoty.
Jaki pan, taki kram.