Bodnar był gościem Jacka Żakowskiego na antenie Superstacji. Rozmowa dotyczyła ostatniego oświadczenia Prawa i Sprawiedliwości, w którym stwierdzono że były rzecznik resortu obrony "nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa czy innych sferach życia publicznego". – Misiewicz się zgłasza do pracy, ale mówią mu nie, bo pani premier powiedziała, że nie. To co to jest? – zapytał swojego gościa Żakowski.
– To jest naruszenie jego prawa konstytucyjnego równego dostępu, bo już się z góry przesądziło o tym, że on nie ma kwalifikacji, nie ma predyspozycji moralnych do tego, ale dokonano tego w trybie, który nie jest w żaden sposób określony w prawie. Co więcej, można by się nawet zacząć zastanawiać czy tak kategoryczne stwierdzenie nie narusza jego dóbr osobistych – ocenił RPO.
Dopytywany, "czy rzecznik rządu ma prawo powiedzieć, że Misiewiczowi nie wolno dawać pracy", Bodnar wyraził pogląd że nie ma takiego prawa. Jak tłumaczył, Prawo i Sprawiedliwość może oceniać jego postępowanie jako członka partii. – Natomiast kształtować mu karierę i możliwości pełnienia funkcji publicznej i uznawać, że państwo jest własnością jednej partii i odnoszenie się do całego życia publicznego, to jest coś niespotykane – przekonywał.
Na pytanie, czy byłby skłonny bronić Misiewicza, gdyby ten zwrócił się do niego z taką prośbą, Bodnar podkreślił, że nie miałby wyboru: "To jest sytuacja kiedy Rzecznik Praw Obywatelskich niezależnie od tego co sądzi o danej osobie powinien się taką sytuacją zająć, bo chodzi o standard życia publicznego i standard funkcjonowania organów państwa".
Czytaj też:
Mazurek: Oświadczenie Misiewicza definitywnie kończy jego sprawę