Nieznana twarz Temidy
  • Wojciech WybranowskiAutor:Wojciech Wybranowski

Nieznana twarz Temidy

Dodano: 
Piotr Raczkowski, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa
Piotr Raczkowski, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa Źródło: fot. DAREK Redos/ REPORTER
Pułkownik Piotr Raczkowski może niebawem zostać sędzią Sądu Najwyższego. Ujawniamy bulwersujące zdarzenia z udziałem tego jednego z najważniejszych sędziów w Polsce.

Lipiec 2001 r. Upalne lato. Do niewielkiej miejscowości Karwik pod Piszem jedzie grupa sędziów. Wszyscy dobrze się znają. Wśród nich jest płk Piotr Raczkowski, prezes Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie (dziś także wiceprezes Krajowej Rady Sądownictwa).

Impreza się rozwija, alkoholu nie brakuje. W pewnym momencie dochodzi do scysji pomiędzy sędzią Raczkowskim a gospodarzem spotkania – sędzią Rafałem D. Jak wynika z późniejszych ustaleń Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która w latach 2007–2009 badała tę sprawę, powodem awantury miała być krytyczna ocena pracy sędziego Rafała D. Sędzia Raczkowski miał powiedzieć, że pracownicy Departamentu Sądów Wojskowych Ministerstwa Sprawiedliwości mają o nim złe zdanie. Obrażony D. zripostował, że „jest siódmym pokoleniem prawniczym” i odwrócił się, by odejść. W tym momencie prezes Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie miał wyprowadzić cios pięścią i uderzyć kolegę w twarz. „Napastnikowi nie udało się pokrzywdzonego dokładnie trafić. Pięść płk. Piotra Raczkowskiego przesunęła się po twarzy pokrzywdzonego” – ustalili śledczy.

– Nigdy nie uderzyłem ani nie znieważyłem żadnego sędziego – przekonuje „Do Rzeczy” sędzia Piotr Raczkowski. – W latach 2001–2006 mieliśmy w sądzie bardzo dobre stosunki, a sąd funkcjonował bez zarzutów. Mieliśmy wtedy bardzo dużo wizytacji przełożonych, zarówno z sądu wyższej instancji, jak i z ministerstwa. Zawsze broniłem sędziów przed zarzutami dotyczącymi prowadzonych spraw, co było powodem zastrzeżeń przełożonych i określaniem przez nich tych stosunków „fraterskimi”.

Poznańska wojskowa prokuratura stwierdziła co innego: „Przedmiotowe zachowanie istotnie należy uznać jako naruszenie nietykalności cielesnej żołnierza”. Sprawę jednak umorzono z powodu przedawnienia.

Cały artykuł dostępny jest w 17-18/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także