Jan Pospieszalski
Choć nie uważają się za bohaterów, mają świadomość, że odnieśli zwycięstwo. Gdy pytam, czy się nie bali, bo przecież rok wcześniej zakatowany został Grzegorz Przemyk, odpowiadają, że nie. – Nie czuliśmy strachu, bo byliśmy razem – mówią dziś uczestnicy strajku w szkole w Miętnem. – Trzeba było powiedzieć „non possumus”! Chyba nigdy tylu godzin nie spędziliśmy na klęczkach. Byliśmy solidarni.
Licząca około 600 uczniów szkoła w całości opowiedziała się za protestem.
– Już nigdy potem nie było mi dane doświadczyć takiej jedności. To była prawdziwa wspólnota – wspomina uczestnik strajku Tadeusz Lipiński. Klasy maturalne, najstarsze, nadawały ton, ale do strajku włączyli się wszyscy, także najmłodsi. Uczniów poparło sześcioro nauczycieli, w tym Bogusława Kozar, Stanisława Makara, pani Bogusława Szeląg. One też potem najwięcej wycierpiały.
Mieli przeciwko sobie dyrekcję, partyjne struktury gminy i województwa siedleckiego, władze oświatowe, SB, prokuraturę, a na końcu ZOMO. Wobec oporu uczniów, po kilku miesiącach zmagań, komunistycznym władzom zostało tylko jedno wyjście – użycie siły. (...)