Jak długo jeszcze czerwoną kartką w kalendarzu pozostanie 1 maja, święto niczyje, dewastujące kolejny tydzień roboczy? Lata temu było to osobliwe święto klasy robotniczej, która w lennym pochodzie mogła przedefilować u stóp swych właścicieli, w szumie szturmówek i cukrowej waty.
Dzisiaj nie ma ani tego ustroju, ani tamtej klasy robotniczej i nie istnieje żaden istotny powód, aby święcić 1 maja, tym bardziej że zaraz jest 3 maja, który obchodzić trzeba i wypada. Prawa świata pracy zostały zagwarantowane z naddatkiem, a ustrój, który dla tego świata zafundowano, okrył się niesławą.
Kto więc dziś ma walczyć na ulicach i o co? Klasy posiadające z władzą wybraną przez rzesze nieposiadających?
Światową tradycją było przechwytywanie miejsc i dni wyjątkowych – klasztory budowano na ruinach pogańskich gontyn, Boże Narodzenie zastąpiło pogańskie Saturnalia, a Wielkanoc – żydowską Paschę.
Rosjanie mogli przykryć rocznicę rewolucji październikowym dniem pamięci o Polakach wypędzonych w 1612 r. z Kremla, nam pozostaje co najwyżej obchodzić wejście do Unii Europejskiej. Tyle że większości rodaków ani to grzeje, ani ziębi. Unia nie okazała się rajem, ale bardziej nowym wcieleniem RWPG, z którego co rozsądniejsi (Wielka Brytania) dają nogę i tylko patrzeć następnych.
Tylko jak coś już jest, bardzo trudno jest to skasować (przekona się o tym PO, jeśli kiedyś po przejęciu władzy spróbuje skasować „500+”). 1 maja jest i można tylko wymyślić dla niego jakiś rozsądny powód oraz sztafaż.
Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to święto uchodźców. Zrobiło się ciepło, łodzie wypływają już na Morze Śródziemne i za chwilę ruszy kolejna fala współczesnych Wandalów, Gotów, Longobardów, Hunów... Może by powitać ją na trybunach ustawionych wzdłuż tras przerzutu.
Oni pod zielonymi flagami, Europejczycy wywieszą białe.
A i element tradycji byłby zachowany.
Przecież im głównie chodzi o socjal.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.