Minister powiedział, że wydarzenia sprzed roku "bulwersują". – Ubolewam, że do nich doszło. Natychmiast po uzyskaniu informacji o zdarzeniu we Wrocławiu zażądałem wyciągnięcia konsekwencji w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości – mówił.
– Zaprzeczam, że miałem dostęp do materiału filmowego zarejestrowanego przez kamerę z paralizatora będącego na wyposażeniu wrocławskich policjantów – powiedział Błaszczak. Dodał, że na jego wniosek wdrożono procedurę zwolnienia funkcjonariusza, który w brutalny sposób raził Igora Stachowiaka. Szef MSWiA podkreślił, że stanowiska stracili również komendanci dolnośląskiej policji.
– W policji nie ma i nie będzie przyzwolenia na takie zachowania. Dla policjantów, którzy nie będą przestrzegać prawa i wysokich standardów służby, nie ma miejsca w tej formacji. Nie będę również tolerował braku nadzoru przełożonych, cichego przyzwolenia na takie zachowania czy prób ich tuszowania – oświadczył Błaszczak.
Szef MSWiA: Miliony na esbeckie emerytury
Zaapelował też do polityków opozycji, aby nie wykorzystywali tragedii we Wrocławiu do "wojny totalnej" i ataków na polską policję. – To wy, z PO i PSL, woleliście wydawać grube miliony na emerytury dla esbeków niż na podwyżki dla nowych pokoleń funkcjonariuszy – powiedział minister. Przypomniał również o tzw. akcji "widelec". – Wstyd, panie Schetyna – dodał.
Błaszczak mówił o prowokacjach policji podczas Marszu Niepodległości w Warszawie i nagraniach z restauracji Sowa i Przyjaciele. – Nic zatem dziwnego, że po zmianie władzy i wygraniu wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość problem zniknął. (…) Różnica polega na tym, że my wyciągamy konsekwencje wobec innych, a patologię nazywamy po imieniu i na nią reagujemy. Wy wszystkie trudne sprawy zamiataliście pod dywan – stwierdził szef MSWiA.
Czytaj też:
Ziobro tłumaczy powolną pracę prokuratury ws. Stachowiaka. "Nie możemy sobie pozwolić na partactwo"