– To była praprzyczyna i sądzę, że liczba osób w Polsce, wierząca w zamach smoleński, jakiś zamach tajemniczy, mniej więcej przypomina procentowo te ilości Amerykanów, którzy ciągle uważają, że spotykają żywego Elvisa Presleya – powiedział Lewandowski.
– Do większości Polaków, którzy nie dają się nabrać na kłamstwo smoleńskie, czyli bzdury o trotylach, wybuchach, dociera prawda, bardzo okrutna prawda. Nie byłoby pochówków, nie byłoby problemów z ekshumacją, gdyby nie tragiczna w skutkach decyzja o lądowaniu w Smoleńsku, gdy nie należało lądować – mówił.
Na pytanie prowadzącej, czy nie zadziwia go skala zaniedbań, którą widać podczas ekshumacji, odpowiedział, że po takiej katastrofie trudno precyzyjnie, z „chirurgiczną dokładnością”, uporządkować szczątki i dodał, że oddaje się cześć przede wszystkim osobie.
– Ja uczestniczyłem w pogrzebach, np. Arama Rybickiego. To dla mnie był człowiek, mój przyjaciel. Niespecjalnie mnie nawet interesowało, czy w tej trumnie jest dokładnie odwzorowana zmasakrowana jego postać – mówił Lewandowski.
– Wiele osób to jednak interesuje i wydaje się, że jeżeli w lipcu Donald Tusk stawi się na przesłuchanie do prokuratury, to tym razem już tłumy nie będą go witać – skomentowała Waś-Turecka.
– Mi się wydaje, że nadal będą, bo jest pewną nadzieją na odnowę życia politycznego w Polsce. Naprawdę, tu dociera coraz brzydsza twarz Polski – odpowiedział Lewandowski.
Europoseł PO zaznaczył, że Donald Tusk „nie kalkuluje swoich szans prezydenckich (w Polsce – red.), bo się zajmuje bardzo trudną robotą. – Dla Donalda Tuska najważniejsze było to, żeby się potwierdzić na drugą kadencję jako szef Rady Europejskiej – powiedział europoseł PO.
Czytaj też:
Gowin: Myślę, że w 2020 roku prezydent Duda zmierzy się z Donaldem Tuskiem