Według doniesień tabloidu, proceder miał trwać osiem lat. Już w 2014 r. żona asystenta europosła miała zeznać, że mąż zmuszał ją do prostytucji, bił, a także podpisywał za nią na fakturach w firmie, którą prowadziła. Agnieszka P. wskazywała także, że kiedy chciała skończyć z takim życiem, słyszała że ma siedzieć cicho, bo nikt nie da dziecka prostytutce.
"Fakt" wskazuje, że prokuratura dysponuje dowodami potwierdzającymi działania Marcina P. "Miał opowiadać, że jest wpływowym asystentem europosła i „jak zechce” zmieni prokuratora zajmującego się śledztwem. Najwidoczniej jednak „nie zechciał”, bo akt oskarżenia do sądu trafił, a prokurator Michał Chałubiński nie zostawił suchej nitki na jego wiarygodności" – czytamy w "Fakcie". W ocenie prokuratury, wyjaśnienia podejrzanego mają być nielogiczne i wzajemnie sprzeczne.
Co na to europoseł PiS, którego Marcin P. jest asystentem? W rozmowie z "Faktem" Edward Czasek przyznaje, że jest zszokowany tymi informacjami. Wskazuje, że dowiedział się o nich dopiero od dziennikarzy i podkreśla, że będzie musiał się rozstać ze swoim współpracownikiem. Tymczasem sam Marcin P. twierdzi, że Czesak o wszystkim dowiedział się z anonimu, ale on tłumaczył mu, że to zemsta żony.