– Bieżąca działalność spółki była jasna i klarowna. Spółka Amber Gold dzieliła się na osiem departamentów, każdy miał swojego dyrektora. Największy był departament operacji, który zarządzał siecią sprzedaży – opisywał.
Marcin P. nie chciał wskazać nazwisk polityków, z którymi utrzymywał kontakty, przyznał jednak, że takie kontakty posiadał.
– Miałem kontakty z politykami, ale nie będę wymieniał ich nazwisk – stwierdził. – Politycy sami szukali ze mną kontaktów, m.in. prezydent miasta Gdańska poprzez prezesa Portu Lotniczego w Gdańsku, ja tych kontaktów unikałem – dodawał, po kilkunastu minutach wycofał się ze stwierdzenia jakoby w kontaktach prezydenta Adamowicza pośredniczył prezes Kloskowski.
"Michał Tusk nie był kamuflażem dla mojej działalności"
– Nigdy nie było założenia, że Michał Tusk miał być kamuflażem do mojej działalności, nigdy nie wykorzystywałem go do uzyskania jakichkolwiek wpływów – zapewniał Marcin P.
– Tomasz Kloskowski (prezes Portu Lotniczego Gdańsk) wiedział, że Tusk wynosił informacje o cenach dla innych przewoźników. Nie powiedziałbym, że dane o dopłatach finansowych są powszechnie dostępne. Dostarczał dane, które według mojej oceny naruszały konflikt interesów jeśli nie prawnie, to moralnie – stwierdził podważając tym samym zeznania Michała Tuska, który twierdził, że dane, które dostarczał były zamieszczone na stronach internetowych przewoźników.
"Miałem przecieki z ABW"
– Przecieki z ABW były mi dostarczane przez osoby trzecie związane z ABW i dziennikarzy. Dostałem nawet plan śledztwa, opisujący czynności zaplanowane przez ABW. Informacje o tym przekazał mi prawdopodobnie Sylwester Latkowski, ale nie jestem przekonany – stwierdził Marcin P.
Zaznaczył również, że dzień wcześniej dowiedział się, że przyjdzie po niego ABW. – Dostałem smsa z nieznajomego numeru – dodał.
W kontekście zainteresowania ABW działalnością Amber Gold, zaznaczył również, że pan Emil Marat oferował mu pomoc za pośrednictwem wpływów politycznych. – Powoływał się na kogoś z kancelarii premiera, ale nie jestem w stanie podać nazwiska. Być może był to pan Cichocki. Któryś z tych polityków był koordynatorem służb specjalnych odpowiedzialnym za ABW, padały sugestie, że można wpłynąć na działania ABW. Nigdy z tych propozycji nie skorzystałem – zaznaczył Marcin P.