Były prezydent został zapytany w programie m.in. o miesięcznice smoleńskie. Komorowski przyznał, że co miesiąc na ulicach stolicy ma miejsce "szaleństwo". – Co miesiąc zgromadzone są setki albo tysiące policjantów na ulicach Warszawy, to jakieś szaleństwo, nigdy nikt czegoś takiego nie robił. Ta agresja na Krakowskim Przedmieściu rosła od siedmiu lat. Ja również byłem jej przedmiotem, obiektem ataku. Przyczynia się to do osłabienia dyscypliny społecznej, kto sieje wiatr, ten zbiera burzę – mówił.
Komorowski stwierdził również, że narastanie radykalizmu politycznego i religijnego widać od wielu lat. – Jednak wcześniej władze państwa starały się powstrzymywać te radykalizmy. Obecne władze przymykają na to oko, lub po cichu temu schlebiają. Władza państwowa powinna obniżać poziom agresji i napięć, a nie tylko rozdzielać manifestujących kordonami policji – dodał.