Władysław Frasyniuk wyraził niedawno gotowość powrotu do wielkiej polityki, choć nie w roli, w której bywa już obsadzany, czyli przywódcy opozycji. I przy okazji oznajmił: „Polsce jest potrzebna partia socjalliberalna, która odwołuje się do wolności – obywatelskich i gospodarczych” – powiedział „Newsweekowi”. Były przewodniczący Unii Wolności, a potem Partii Demokratycznej, pozazdrościł Emmanuelowi Macronowi. To właśnie w przypadku francuskiego polityka zadziałał efekt nowości. Macron – mimo że był ministrem gospodarki, przemysłu i cyfryzacji w rządzie Manuela Vallsa, a wcześniej pracował w bankowości inwestycyjnej w ramach Rothschild & Cie – zaprezentował się w wyścigu do Pałacu Elizejskiego jako ktoś spoza politycznego establishmentu. Zarówno nowy prezydent Francji, jak i Frasyniuk stawiają następującą diagnozę: w świecie narasta bunt społeczeństw przeciwko liberalnej demokracji, czego przejawem jest zdobywanie władzy przez populistów. W tej sytuacji, jeśli chodzi o efekt nowości, trzeba przelicytować siły antysystemowe i zaprezentować się jako świeży – socjalliberalny – powiew w polityce.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.