– Mamy do czynienia z pychą PiS, nikt z prezydentem nawet nie konsultował tej ustawy. Gdyby PiS wykazał się większa wrażliwością i ugodowością, to by tego nie było. Prezydent uznał to za przekroczenie granicy – dodawał.
Pytany o możliwe scenariusze po tej decyzji redaktor naczelny "Do Rzeczy" stwierdził, że istnieją dwa wyjścia. – PiS ogłosi, że doszło do aktu zdrady i będzie dążył do eskalacji konfliktu z prezydentem,albo uzna, że to minister sprawiedliwości nie stanął na wysokości zdania i źle przygotował ustawę – stwierdził.
Jak podkreślał Paweł Lisicki, procedowaniu ustawy o Sądzie Najwyższym towarzyszyły nadzwyczajny pośpiech i niechlujstwo. – Nikt normalny tak nie robi – zaznaczał.
– Prezydent miałby się podpisać pod ustawą, która de facto zmniejsza jego kompetencje. Byłoby to całkowite wyrzeczenie się własnych prerogatyw, trudno się było spodziewać, że prezydent to zrobi – ocenił.
Zaznaczył przy tym, że już ustawa o ustroju sądów powszechnych była warta przyjęcia.
– W przypadku ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym doszłoby do zmiany Konstytucji za pomocą ustaw. W przypadku ustawy o UPS, wprawdzie minister zyskuje kompetencje mianowania i odwołania sądów, ale z drugiej strony jest tam pewne zrównoważenie. Następuje zwiększenie administracyjnej władzy ministra, ale równocześnie nie będzie on miał wpływu a wyznaczanie sędziego – tłumaczył.
Czytaj też:
Prezydent zawetuje ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS. "Ta reforma nie daje poczucia sprawiedliwości"
Czytaj też:
Jaki komentuje decyzję prezydenta. "Nie wierzcie w te bzdury", "zawsze ktoś wymięka"
Czytaj też:
Protest przed siedzibą PiS