Kiedy Donald Tusk wyszedł z prokuratury przywitały go gromkie okrzyki jego zwolenników. – Bardzo dziękuję za to wsparcie, bo ono dla mnie bardzo dużo znaczy. Bo to nie są łatwe chwile - powtarzające się wielogodzinne przesłuchania, ale oczywiście nie jest to okoliczność do śpiewania "100 lat", bo urodziny miałem dawno temu – mówił Tusk.
Jak podkreślił, ze względów prawnych nie może mówić na temat dzisiejszego przesłuchania. Stwierdził jednak, że chciałby się odnieść do dzisiejszych słów prezesa Prawa i Sprawiedliwości "że ma się czego bać". – Otóż, nie mam się czego bać i prezes Kaczyński mnie nie przestraszy, niezależnie od tego w jak zaciekły sposób będzie próbował się mnie dopaść – mówił, dodając że nie pomoże mu w tym nawet prokuratura. – Wiem jakie są moje obywatelskie prawa i obowiązki. O tym wiele razy mówiłem i dlatego w uzgodnieniu z prokuraturą, kiedy będzie taka potrzeba, będę starał się rozmawiać i wyjaśniać sprawy dot. tego śledztwa – mówił dalej Tusk.
"Nie biją, jeszcze nie"
Były premier ocenił, że cała sprawa ma charakter polityczny. Pytany o atmosferę na dzisiejszym przesłuchania, odparł: "Nie biją, jeszcze nie".
Tusk mówił także, że pytania w większości dotyczyły zakazu otwierania trumien. – Wyjaśniałem to publicznie wielokrotnie. Nikt takiego zakazu nie wydawał. O tym, w jaki sposób postępuje się w takich sytuacjach, precyzyjnie opisują procedury. One były były wtedy i dzisiaj takie same dlatego nie należy politycznie wykorzystywać tej tragedii i przepisów prawa jako młota na opozycję czy oponentów, bo szczególnie w takiej sprawie nie powinno się tego robić – podkreślał.
"Z Putinem rozmawiałem o pogodzie"
twitterCzytaj też:
"Ma się czego obawiać". Jarosław Kaczyński o Tusku