W lipcu "GW" napisała, że lider Nowoczesnej Ryszard Petru i działacze stowarzyszenia Obywatele RP byli śledzeni w trakcie manifestacji przed Senatem, kiedy w gmachu debatowano nad ustawą o Sądzie Najwyższym.
W rozmowie z publicystą "Do Rzeczy" Piotrem Goćkiem na antenie radiowej Jedynki doniesienia "Wyborczej" skomentował Mariusz Błaszczak.
– Gdyby był (Petru – red.) inwigilowany, to nie byłby wymieniany po nazwisku, tylko na tym polega taka funkcja działań operacyjnych, że stosuje się kryptonimy, a nie nazwiska. Więc to jest wszystko śmiechu warte – stwierdził minister.
Pytany, po co policja sprawdzała do jakiej restauracji wchodzi szef Nowoczesnej, Błaszczak wyjaśnił, że chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa.
– Byli atakowani politycy, chociażby poseł z klubu Kukiz’15, pan Marek Jakubiak, który wychodził z parlamentu i został zaatakowany przez tych ludzi. A więc zadaniem policji było zapewnienie bezpieczeństwa. Wszystkim, również panu Petru – powiedział szef MSWiA, przywołując wydarzenia z ostatniej miesięcznicy smoleńskiej i z grudnia 2016 roku.
Zawiadomienie do prokuratury w sprawie inwigilacji swojego lidera złożyli pod koniec lipca politycy Nowoczesnej.