"Gazeta Wyborcza" pisała wczoraj o problemach byłego najbliższego współpracownika Antoniego Macierewicza. Zawiadomienie do prokuratury, którego złożenie zapowiada Najwyższa Izba Kontroli jest konsekwencją kontroli wykonania budżetu państwa. Wątpliwości kontrolerów wzbudziły dwie zawarte przez Bartłomieja Misiewicza umowy w okresie, kiedy ten pełnił funkcję szefa Gabinetu Politycznego Antoniego Macierewicza.
Wczoraj wiadomo było jedynie, że chodziło o umowy zawarte 24 marca 2016 roku opiewające na łączną kwotę przeszło 600 tys. zł. W ocenie kontrolerów, istnieje w ich przypadku podejrzenie naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Informację o jakie umowy chodziło ujawnił serwis Fakt24.pl."Pierwsza umowa dotyczyła produkcji spotu reklamowego pt. „MON – bezpieczeństwo” (na 36,8 tys. zł), druga – emisji tego spotu (na 614,9 tys. zł)" – podaje portal.
Dziennikarze serwisu zaznaczają, że choć Misiewicz miał na podpisanie umów pełnomocnictwo szefa MON, to w budżecie resortu na ten cel nie było pieniędzy. – Kwota ta nie była wcześniej, przed podpisaniem umów, ujęta w planie finansowym MON na rok 2016. Plan finansowy MON zmieniono dopiero po zawarciu umów – wyjaśnił Zbigniew Matwiej, szef wydziału prasowego NIK.
Czytaj też:
Poważne problemy Misiewicza. NIK zawiadomi prokuraturę