Fotoreporter chciał zrobić relację z meczu, posiadał wszystkie niezbędne dokumenty i akredytację. Nie chciał jednak, aby ochroniarze przeszukiwali wart kilkadziesiąt tysięcy sprzęt na asfalcie, więc zaproponował, żeby zrobili to w innym miejscu. Nie spotkał się jednak ze zrozumieniem. Na miejsce wezwano policję, która zdecydowała o zatrzymaniu pracownika "Wyborczej".
Po przejściu nieprzyjemnej procedury związanej z zatrzymaniem, fotoreporter został osadzony na noc w izbie zatrzymań, po czym postawiony w trybie przyspieszonym przed sądem.
"Gazeta Wyborcza" w opublikowanym komunikacie uznała zachowanie policji za "niezrozumiałą nadgorliwość". Po stronie fotoreportera stanął również sąd, uniewinnijac go od stawianych przez policję zarzutów.