Trzymam kciuki za Tuska
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Trzymam kciuki za Tuska

Dodano:   /  Zmieniono: 

Z chwilą wyjazdu Donalda Tuska do Brukseli polskim emigrantom przybędzie kolejny konkurent. Tym razem nie będzie to jednak zwyczajny jeszcze jeden rywal na rynku pracy. Tym razem będzie to konkurent nad wyraz specjalny, który najpierw, aby otrzymać posadę, a potem przez pięć lat utrzymać się w siodle, czyli na etacie szefa Rady Europejskiej, wartym co miesiąc 120 tys. zł plus później 80 tys. zł miesięcznej emerytury, będzie musiał – o czym zgodnie doniosły „The Daily Telegraph” i „Guardian” – doprowadzić do ograniczenia praw socjalnych imigrantów w bogatych państwach Unii, w tym w Wielkiej Brytanii, czyli do przegnania z nich znacznej ich liczby, w tym wielu przybyszów z Polski.

Ktoś mógłby przy tej okazji przewrotnie zauważyć, że Tusk raz w życiu postanowił dotrzymać słowa i – przypadkiem lub nie – padło na emigrantów, których już w 2007 r. obiecał ściągnąć do kraju. A skoro nie potrafił dotrzymać słowa i zamienić Polski w raj na ziemi, z kwitnącą gospodarką napędzaną niskimi podatkami oraz z konkurencyjnym pakietem prorodzinnym, i tym skusić ich do powrotu, postanowił zabrać się do dzieła od innej strony i po prostu wykurzyć Polaków z ich nowych krajów zamieszkania. Zdobył fotel szefa RE m.in. po to, by odbierać tym, którzy przenieśli się do bogatych krajów UE, jeden przywilej socjalny po drugim – tak długo, aż wielu z nich nie pozostanie nic innego, jak tylko wrócić do ojczyzny. 

Plan jest prosty. Premierowi Wielkiej Brytanii Davidowi Cameronowi, a dziś także Donaldowi Tuskowi, który w tej sprawie „z piątku na sobotę” zmienił poglądy o 180 stopni, idzie o takie zreformowanie dyrektywy UE, które umożliwi skrócenie okresu wypłaty imigrantom zasiłków dla bezrobotnych i wydłużenie pobytu potrzebnego do rozpoczęcia wypłaty świadczeń. A także pozwoli ograniczyć imigrantom dostęp do innych przywilejów, np. subwencji dla dzieci.

Paradoksalnie więc, gdyby ta wymierzona m.in. w polskich emigrantów operacja się powiodła, mogłoby się okazać, że byłaby to jedna z niezbyt wielu pożytecznych rzeczy, jakie Tusk jako rządzący polityk zrobił dla Polski. Potrzebujemy bowiem Polaków wszędzie, ale najbardziej w Polsce, tymczasem liczba obywateli, którzy opuścili nasz kraj, zbliża się do rekordowej – wyższej niż horrendalne 2,27 mln z 2007 r. A gdyby tak jeszcze w tym samym czasie nasz rząd potrafił uczynić coś, co przyciągnęłoby emigrantów do Polski... Na przykład obniżyłby podatki i składki na ZUS. Jednak przecież tego się zrobić nie da się, bo coraz więcej pieniędzy podatników musi iść na pensje dla górników ze zbankrutowanych kopalń, przed którymi rządzący robią w portki, oraz na kupowanie poparcia kolejnych grup zawodowych i społecznych, choćby emerytów.

PS. Byle tylko Tusk nie zapędził się w wojnie z emigrantami tak daleko, jak to w tych dniach zasygnalizował brytyjski minister pracy zapowiadając, że Londyn wystąpi do Brukseli o prawo do ograniczenia liczby imigrantów z biedniejszych państw UE. 

Cały wywiad opublikowany jest w 42/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także