Autor artykułu, Piotr Pytlakowski opisał w nim m.in. postępowanie, które w sprawie sędziego toczyło się w prokuraturze po zawiadomieniu Marka S. Mężczyzna twierdził, iż ma dowody, że Łączewski bierze łapówki, a także wręcza je innym osobom. "Poinformowano go (Łączewskiego - red.), że osobiście zajmowała się tą sprawą sama góra, czyli Prokuratura Krajowa. I kolejna informacja, która sędziego zelektryzowała. Prokuratorzy z PK w związku z tym śledztwem przez ponad rok prowadzili pełną kontrolę operacyjną sędziego Łączewskiego. Podsłuchiwano jego telefon, sprawdzano skrzynkę mailową i korespondencję pocztową. Prawdopodobnie zakładano też podsłuchy na telefony, z którymi się łączył. Łamano prawa obywatelskie, bo przecież był pretekst" - czytamy w artykule "Polityki".
Prokuratura Krajowa poinformowała, że w artykule zawarto nieprawdziwe informacje dotyczące postępowania prowadzonego przez Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej. "Informacje zawarte w artykule są nieprawdziwe. W związku z powyższym Prokuratura Krajowa skierowała do redakcji tygodnika sprostowanie (...) W toku tego postępowania nie prowadzono kontroli procesowej tj. kontroli i utrwalania rozmów. Nie sprawdzano korespondencji sędziego ani e-mailowej, ani pocztowej" – czytamy w komunikacie.
Czytaj też:
Sędzia Łączewski podważał wybór prezes TK. Został odsunięty od sprawy