Wolski: Święta, święta...

Wolski: Święta, święta...

Dodano: 
Pomnik Józefa Piłsudskiego w Warszawie
Pomnik Józefa Piłsudskiego w WarszawieŹródło:Facebook / @pisorgpl
Święta narodowe mówią sporo o mentalności narodów, które je obchodzą. Jedne łączą, inne dzielą, bywają ustanawiane za czymś, czasem przeciw czemuś. Konserwatywni Anglicy fetują dzień urodzin królowej (lub króla), ergo jest to święto ruchome. Amerykanie obchodzą (a w ślad za nimi wiele państw, które wyzwoliły się z oków) Dzień Niepodległości.

Francuzi z podziwu godnym uporem świętują najczarniejszy dzień we własnej historii. Rocznicę zdobycia słabo bronionego więzienia, praktycznie pozbawionego więźniów, które zapoczątkowało wielką rzeź i naruszyło podstawy cywilizacji chrześcijańskiej w skali świata.

W ślad za „żabojadami” poszły władze bolszewickiej Rosji, ustanawiając swoje święto w dniu wybuchu wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej, która – jak wiadomo – nie była ani wielka, ani socjalistyczna, bo trudno tak nazwać przewrót w normalnie funkcjonującym mieście rozpoczęty ślepakami z „Aurory” i zajęciem pałacu bronionego jedynie przez żeński batalion, który w dodatku wydarzył się w listopadzie. Przewrót, który wbrew temu, o czym uczono w PRL, na zawsze pozbawił Rosję szansy na przewodzenie światu – a w świetle trendów sprzed I wojny (demograficznych oraz gospodarczych)wydawało się to nieuchronne i kosztował ludzkość co najmniej 100 mln istnień ludzkich. Nic dziwnego, że współczesna Rosja przestała się tym chwalić i choć nie zdobyła się na potępienie komunizmu i pozbycie mumii Lenina, to na gwałt poszukała święta zastępczego, pasującego datą. Daleko szukała. I znalazła w XVII w. – dzień wypędzenia polskiej załogi z Kremla. Przy okazji ujawnił się niezwykły kompleks supermocarstwa wobec „Polaczków”, którzy od setek lat przeszkadzają samym swym istnieniem, i nie dają się zniszczyć. (Ileż byłoby ciekawszych dat „pozytywnych”? Zrzucenie mongolskiego jarzma, zwycięstwo pod Połtawą, a nawet dzień Borodina). A swoją drogą, czy byłoby im źle pod berłem Wazów z tolerancyjnym carem Władysławem na tronie, w unii z Polską, która tak jak na Litwie zabezpieczyłaby swobody i prawa człowieka nieznane w tej części Eurazji?

Na tym tle polski Dzień Niepodległości jest świętem modelowo kompromisowym. Dla jednych upamiętnia powrót Piłsudskiego i przejęcie władzy z rąk Rady Regencyjnej, a dla innych koniec wielkiej wojny, którą – jakkolwiek by patrzeć – wygraliśmy ze wszystkimi naszymi zaborcami. Wspaniała okazja do radości!

Cały artykuł dostępny jest w 46/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także