W rozmowie z Dorotą Łosiewicz dziennikarz odniósł się do pracy w Telewizji Polskiej. Mówił o fali hejtu z jaką się spotyka w związku z pracą u publicznego nadawcy odkąd władzę w kraju przejęło Prawo i Sprawiedliwość. –Wiem, że często jest to celowe działanie osób, które chcą mnie w ten sposób sprowokować do odpowiedzi. Każdą potem wykorzystają przeciwko mnie, a i tak każda będzie zła – przyznał i dodał: "Nawet gdybym się powiesił na suchej gałęzi, to i tak stwierdzą, że powinienem był to zrobić wcześniej lub że zasłużyłem i nie ma czego żałować"
Krzysztof Ziemiec przyznał, że rozważał zakończenie kariery i wytłumaczył, dlaczego się na to nie zdecydował. – Nieraz zadawałem sobie pytanie, czy nie należałoby pójść inną drogą i powiedzieć: "Dziękuję". Mam już jednak swoje lata i trudno byłoby zaczynać wszystko od nowa. Jestem za młody, żeby zupełnie zrezygnować z pracy i pójść na emeryturę, której zresztą, jak wielu dziennikarzy, mieć nie będę. I "za stary", żeby zmienić swoje życie. Ciągnę więc swój wózek pod górę. Jak umiem – wskazywał.
Dziennikarz zgodził się z Łosiewicz, że często krytykowany jest za nie swoje winy, jak jednak podkreślił, czasem zapewne zasługuje na "karę", ale kiedy popełnia błąd ma w sobie pokorę i potrafi się do tego przyznać.
– Jestem tylko skromnym pracownikiem Winnicy Pańskiej. A dziennikarstwo to gra zespołowa. Właściwie nie ma w tym zawodzie zupełnie niezależnych, wolnych strzelców, bo to nierealne, choćby z powodów finansowych. Każda redakcja, każdy tytuł prowadzi jakąś swoją politykę - stwierdził.