Podhalańska masakra Żydów
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Podhalańska masakra Żydów

Dodano: 
Żołnierze oddziału ochrony sztabu Józefa Kurasia "Ognia"
Żołnierze oddziału ochrony sztabu Józefa Kurasia "Ognia" Źródło: Instytut Pamięci Narodowej
Żołnierze „Ognia” zatrzymali ciężarówkę z żydowskimi uciekinierami. Kazali im wejść do rowu i otworzyli ogień. Zamordowali 11 osób, w tym 12-letnie dziecko.

Na tle rozgwieżdżonego nieba wyraźnie odcinał się czarny zarys potężnego masywu górskiego. Między świerkami, na poboczu krętej drogi stała ciężarówka ze zgaszonymi światłami. Mężczyzna siedzący w szoferce był wyraźnie zdenerwowany – palił papierosy, co chwila zerkał na zegarek. Patrzył w stronę majaczących w oddali świateł wioski.

Było po godz. 21, gdy na drodze wreszcie pojawiły się sylwetki. Mężczyzna zmartwiał. To nie byli ludzie, których się spodziewali. Z ciemności nocy wyłaniali się żołnierze. Pierwszy, drugi, trzeci… W sumie siedmiu. Miękkie, polowe rogatywki, mundury, długie buty i automaty niedbale przewieszone przez plecy.

Żołnierze okrążyli samochód, jeden z nich obszedł ciężarówkę i zaświecił latarką do środka. Snop bladego światła padł na grupę stłoczonych ludzi siedzących na pace. Mężczyzn, kobiety i małych dzieci. Wszyscy wpatrywali się w niego z lękiem.

– Jakich tu pasażerów wieziesz? – spytał żołnierz, podchodząc do szoferki.

Kierowca starał się zachować zimną krew. Otworzył drzwi i rzucił niedbale:

– To cywile z Krakowa. Jadą na letnisko.

Reszta żołnierzy w tym czasie podeszła do ciężarówki. Kazali po kolei wychodzić pasażerom na zewnątrz. Gdy zobaczyli, że ci się wahają, jeden z nich rzucił wesoło:

– My nie bandziarze. Nie lękajcie się, my chcemy tylko sprawdzić wasze papiery.

Żołnierze poinformowali pasażerów, że są z „bezpieczeństwa”. Kazali im ustawić się w rzędzie i po kolei legitymowali. Dowódca oddziału oświetlał podawane mu dokumenty latarką elektryczną. Dodatkowo kazał szoferowi zapalić reflektory ciężarówki. Podczas legitymowania „ubecy” dokonywali rewizji osobistych w celu znalezienia broni. Żadnych rewolwerów przy cywilach jednak nie znaleźli. Zabrali natomiast posiadaną przez ludzi gotówkę. Były to spore sumy, powyżej tysiąca złotych.

W trakcie legitymowania okazało się, że pasażerami są Żydzi. Jakub Orensztein, Chaja Abramowicz, Icek Holand, Gerszon Flamm, Jakub Finkelstein, Rachela Szapiro… W sumie – wliczając w to dzieci – 26 osób. Sprawdzonym pasażerom żołnierze kazali się ustawić się w przydrożnym rowie. Już wówczas część z nich, przeczuwając niebezpieczeństwo, skorzystała z panujących ciemności i bliskości lasu, aby oddalić się od ciężarówki.

Uzbrojeni ludzie tymczasem naradzali się przez chwilę szeptem. A potem podjęli decyzję. Zdjęli automaty i każdy z nich zrobił kilka kroków w tył. Zarepetowali broń. Dopiero wówczas do świadomości Żydów dotarło co się dzieje. Czyżby oni c h c i e l i n a s…!!!??? W rowie poniósł się straszliwy, rozdzierający krzyk, przez który przebił się stanowczy rozkaz dowódcy:

– Strzelać!

I rozpętało się piekło.

Cały artykuł dostępny jest w 1/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.