(…) - Nigdy nie zetknąłem się z czymś takim, aby płacić zagranicznemu dyplomacie za konsultacje w sprawie jakiegokolwiek przemówienia. Nigdzie na świecie dyplomacja tak nie działa. Jakiś order jako podziękowanie, owszem. Miłe życzenia świąteczne plus jakiś gadżet – zestaw filmów, spinki do koszuli z krzemienia górskiego czy bursztynu – tak. Ale gotówka? Nigdy – opowiada były dyplomata.
I dodaje, że jeśli chodzi o przemówienia ministra i ich ewentualne tłumaczenie, to procedura jest stała i mocno sformalizowana. – Wystąpienia ministra zawsze pisze placówka z danego kraju. Nawet treść toastów. I to niezależnie od tego, czy nasz minister wybiera się tam, czy gościa stamtąd przyjmuje w Polsce. Potem całość „obrabia” właściwy departament terytorialny w MSZ i przesyła do akceptacji do sekretariatu ministra. Jeżeli są jakieś wątpliwości, to się przemówienie poprawia, i tyle – wyjaśnia. (…)