Polityk ocenił w TVN24, że PO ma "wielki problem wiarygodności", bo choć w nazwie ma słowo „obywatelska”, to nie głosowała jednomyślnie w sprawie przekazania projektu choćby do prac w komisji. – To jest bzdura – stwierdził. Zaznaczył jednak, że nie podoba mu się publiczne rozliczanie posłów z tego, jak głosowali. – Ja jestem po stronie kobiet, moja formacja i inne formacje lewicowe pozaparlamentarne są jednoznaczne w tej sprawie – przekonywał szef SLD.
Czytaj też:
Czarny scenariusz dla opozycji – PiS schodzi do centrum
W środę projekt "Ratujmy Kobiety", liberalizujący przepisy aborcyjne, przepadł w Sejmie. Aby trafił do komisji, zabrakło dziewięciu głosów. W głosowaniu nie wzięło udziału 10 posłów Nowoczesnej. Na znak protestu Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Schmidt i Krzysztof Mieszkowski zawiesili swoje członkostwo w klubie.N.
Czytaj też:
Zandberg o Platformie i Nowoczesnej: Zakłamani hipokryci
Ostrzej zareagowały władze Platformy Obywatelskiej. Troje posłów – Joanna Fabisiak, Marek Biernacki i Jacek Tomczak zostało w czwartek wykluczonych z partii, ponieważ głosowali przeciw skierowaniu projektu "Ratujmy Kobiety" do dalszych prac sejmowych. – Jeżeli opozycja problemem wewnętrznym uczyni kwestie światopoglądowe, to zginie marnie – stwierdził były prezydent Bronisław Komorowski.
Czytaj też:
Trzęsienie ziemi w opozycji. Komorowski ma dla niej radę. Inaczej "zginie marnie"
W sobotę przed gmachem parlamentu odbył się protest związany z odrzuceniem przez Sejm projektu liberalizującego przepisy aborcyjne. Manifestację pod hasłem "Miarka się przebrała" zorganizowały m.in. partia Razem, Inicjatywa Polska i Zieloni. Nie szczędzono ostrych słów pod adresem polityków opozycji.
Czytaj też:
Takiej pikiety jeszcze nie było. Opozycja protestowała przeciwko... opozycji