Mariusz Staniszewski: Spór o górnictwo jest dla pana i PiS łatwy. Możecie wiele obiecać, nie ponosząc za to odpowiedzialności.
Andrzej Duda: Ostatni program dla górnictwa był przygotowany przez rząd Prawa i Sprawiedliwości w 2006 r. Uzyskaliśmy wtedy zgodę Komisji Europejskiej na pomoc publiczną dla tej branży. W tym okresie były przygotowane plany naprawcze, ale przyszedł rząd Platformy i wszystko się skończyło. Donald Tusk przez siedem lat nic w tej sprawie nie zrobił. To w oczywisty sposób prowadzi do pogorszenia sytuacji kopalń. Zwłaszcza, że przeróżne osoby z ramienia PO i PSL zarządzały górnictwem. Z reguły na najwyższe stanowiska trafiali ludzie, którzy z tą branżą nie mieli nic wspólnego. Na przykład były kandydat Platformy do Parlamentu Europejskiego z Lublina dostał stanowisko prezesa spółki i zarabiał 70 tys. zł miesięcznie. Trudno się więc dziwić, że żadne działania naprawcze w górnictwie nie były podejmowane, skoro górnictwem kierowały osoby, które nie miały o nim pojęcia. (…)
Jednak sytuacja jest, jaka jest.
I tu mamy właśnie drugą stronę medalu. Jeżeli rząd ma 2,5 mld zł na likwidację, to może lepiej wydać te pieniądze na to, by likwidacji nie było. Może trzeba zacząć restrukturyzację, unowocześnianie i rzeczywiste związanie branży wydobywczej z energetyczną. (…)