Pawlikowski wielkim reżyserem był
  • Marek MagierowskiAutor:Marek Magierowski

Pawlikowski wielkim reżyserem był

Dodano:   /  Zmieniono: 

Na naszych oczach powstał właśnie Kościół Charlie’ego Hebdo. Jego wyznawcy traktują każdego „niewiernego” bezlitośnie. Kto nie chce przedrukowywać karykatur Mahometa, ten zdrajca. Kto pikseluje okładki magazynu, ten tchórz. Kto twierdzi, że obrzydliwe antyislamskie i antykatolickie żarty mu nie odpowiadają, ten jest wrogiem „wolności słowa”. 

Jednak - uwaga, uwaga - Polacy nie gęsi i swój Kościół mieć muszą. W ubiegły czwartek staliśmy się świadkami narodzin Kościoła Idy, a aktu strzelistego dokonał sam reżyser filmu – Paweł Pawlikowski. „Ida” dostała tego dnia dwie nominacje do Oscara i z tej okazji wywiad z reżyserem  przeprowadził dziennikarz „Gazety Wyborczej” Paweł T. Felis. Jaka była pierwsza  reakcja reżysera na wieści zza oceanu? „Wielka radość. Z powodu polskiego kina przede wszystkim, z powodu Polski” – odpowiedział Pawlikowski. 

„A przynajmniej tej połowy, która »Idę« jakoś przyjęła i przygarnęła. Która jest otwarta na świat, kocha kino, poezję i rozumie, na czym polega sztuka. No i nie ma kompleksów.

A ta druga połowa, zawistna, zakompleksiona, z którą nie chcę mieć nic wspólnego, będzie pewnie jeszcze bardziej wkurzona. Teraz dopiero będzie wyłazić jad: że to spisek, niepatriotyczny film”.

Nie podoba ci się „Ida”? Nie kochasz kina, nie rozumiesz poezji, nie nie masz pojęcia o sztuce. Nie padasz na kolana przed Najwybitniejszym-Dziełem-Polskiego-Kina-Od-Czasów-„Pianisty”? Żeś burak. Zawistny, zakompleksiony, pełen jadu bęcwał. 

Na szczęście mnie „Ida” przypadła do gustu. Wygląda zatem na to, że rozumiem poezję, prawdziwą sztukę i nie jestem zakompleksiony. Problem w tym, że o ile film mi się spodobał, o tyle jego reżysera ma za kompletnego buca. No i jestem w kropce, bo nie wiem, do której Polski należę. 

„Dlaczego Pawlikowski wzbudza w nas zachwyt i miłość? Bo wielkim reżyserem był”. Pośmiejmy się trochę z pana Pawlikowskiego. I życzmy mu Oscara. 

 

Cały artykuł dostępny jest w 4/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także