Były pracownik Stoczni Gdańskiej Henryk Jagielski domaga się od Lecha Wałęsy przeprosin i zadośćuczynienia za to, że były prezydent nazwał tajnym współpracownikiem SB. Sąd Okręgowy w Gdańsku ogłosi wyrok 1 lutego.
W toku procesu Jagielski tłumaczył, że Wałęsa rozpowszechniał nieprawdziwe informacje o jego uczestnictwie w "jakimś dziwnym stowarzyszeniu o zbrodniczym charakterze" oraz, że "pobił kolegę w stoczni w latach 70." – Mi nie chodzi o pieniądze. Mi chodzi o prawdę. Żeby przestał szczekać – powiedział dziennikarzom.
Pełnomocnik nieobecnego Wałęsy Maciej Prusak wskazywał na "potrzebę ochrony wartości nadrzędnych", czyli dobrego imienia prezydenta Rzeczpospolitej. Według niego, na tej podstawie były przywódca Solidarności ma prawo bronić się przed Jagielskim, który "brutalnie atakuje jego klienta od wielu miesięcy".
Źródło: dziennikbaltycki.pl