Apelują do narodowców, żeby odwołali protest. "Ktoś musi wziąć na siebie ciężar prezentowania poglądów, których boją się elity"

Apelują do narodowców, żeby odwołali protest. "Ktoś musi wziąć na siebie ciężar prezentowania poglądów, których boją się elity"

Dodano: 
Marsz Obozu Narodowo-Radykalnego w Warszawie
Marsz Obozu Narodowo-Radykalnego w Warszawie Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Brak protestów oznaczałby, że Polacy zgadzają się by oskarżać ich o współudział w Holokauście. Czas też skończyć z uznawaniem Izraela za jedynych uprawnionych do mówienia w imieniu ofiar II Wojny Światowej. Z faktu, że ponieśli ogromną krzywdę, nie może wynikać prawo do kłamliwej narracji - przekonuje były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz.

O godzinie 17.00 przed ambasadą Izraela w Warszawie środowiska narodowe organizują protest pod hasłem "Stop antypolonizmowi". Prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki wraz z przedstawicielami Narodowej Organizacja Kobiet, Młodzieży Wszechpolskiej oraz Obozu Narodowo-Radykalnego zapowiedzieli, że pikieta będzie miała wyrazem sprzeciwu przeciwko „atakowi ze strony państwa Izrael i wpływowych środowisk żydowskich na całym świecie”.

"Protest nie może się odbyć"

Za zły pomysł organizację tego wydarzenia uznaje część polityków i komentatorów. "Organizowanie protestu pod Ambasadą Izraela jest bardzo ryzykowne. Wystarczy kilku idiotów/prowokatorów, którzy nagle zaczną rzucać kamienie czy petardy w stronę Ambasady i w Świat pójdzie przekaz, że "Polacy zaatakowali Ambasadę Izraela, więc odrodzenie nazizmu w PL jest faktem" – przestrzegał na Twitterze związany niegdyś ze środowiskami narodowymi poseł Adam Andruszkiewicz. W podobnym tonie głos zabrał Maciej Wąsik. "Szanując prawo do zgromadzeń i kwestie wolności wyrażania poglądów, uważam, że demonstracja pod ambasadą Izraela to bardzo zły pomysł. I nikt nie będzie wnikał, czy dany okrzyk lub transparent był za zgodą organizatorów, czy bez. Wystarcz jeden prowokator. Obraz pójdzie w świat" – napisał polityk.

Dziś o tym, że protest "nie może się odbyć" napisał na Rp.pl Michał Szułdrzyński. "Polski rząd powinien zrobić wszystko, by dzisiejsza manifestacja pod ambasadą Izraela się nie odbyła. Jeśli narodowcy chcą protestować, proszę bardzo, niech spacerują po Polu Mokotowskim albo błoniach Stadionu Narodowego i tam sprzeciwiają się „antypolonizmowi” – przekonuje dziennikarz.

"Ktoś musi wziąć na siebie ciężar prezentowania poglądów, których boją się elity"

Apele te spotkały się ze zdecydowaną odpowiedzią ze strony środowisk narodowych. "Brak protestów oznaczałby, że Polacy zgadzają się by oskarżać ich o współudział w Holokauście. Czas też skończyć z uznawaniem Izraela za jedynych uprawnionych do mówienia w imieniu ofiar II Wojny Światowej. Z faktu, że ponieśli ogromną krzywdę, nie może wynikać prawo do kłamliwej narracji" - przekonuje były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz.

"Dziękujemy za słowa troski w naszym kierunku w kontekście pikiety pod ambasadą Izraela. Spokojnie, co roku potrafimy okiełznać masę ludzi na marszu niepodległości to i tutaj damy radę. A jeśli tak się boicie prowokatorów, to sami przyjdźcie i nam pomóżcie. Więcej wiary!" – czytamy z kolei na profilu Twitterowym podlaskiej brygady ONR. "Ten kto podważa sens pikiety pod ambasadą Izraela jest jak zlęknięty szczeniak. Oni mają czelność nas pouczać w naszym kraju. Próbują nam wmówić, że jesteśmy katami - nie ofiarami, szargają nasz dobre imię na świecie, a my mamy siedzieć cicho jak ci niewolnicy? Niedoczekanie" – czytamy w ich kolejnym wpisie.

Krzysztof Bosak przypominał, że środowiskom narodowym odradzono już wiele, w tym także organizację Marszów Niepodległości. – Mówiono, że to nie służy nam i krajowi, ale ostatecznie ktoś musi wziąć na siebie ciężar prezentowania poglądów, których boją się elity – dodał.

Źródło: Twitter / DoRzeczy.pl, rp.pl, wpolityce.pl
Czytaj także